31.03.2023
Początek tego roku przyniósł przełom w relacjach japońsko-południowokoreańskich: po propozycji prezydenta Yoon Suk-yeola w sprawie utworzenia prywatnej fundacji na rzecz ofiar przymusowej pracy zamiast domagania się roszczeń od japońskich firm na drodze sądowej doszło do oficjalnego szczytu z udziałem obu przywódców. Warto zauważyć, że początkowo wydawało się, że strona japońska nie będzie zainteresowana koreańską propozycją – a przynajmniej jej rozważenie zajmie wiele miesięcy. Szczyt okazał się więc pewnym zaskoczeniem. Czy pojednanie z Japonią rzeczywiście jest przełomowe? Jakie wyzwania nadal stoją przed południowokoreańskim rządem?
Pierwszy krok należał do Seulu – to administracja Yoon Suk-yeola wyszła z propozycją rozwiązania sporu, który w 2018 roku doprowadził do załamania dwustronnych relacji. Rząd zaproponował, że to południowokoreańskie firmy przekażą dotacje na rzecz ofiar przymusowej pracy, co ma na celu rozwiązanie sporu historycznego, by móc skupić się na budowaniu silnych relacji wobec obecnych wyzwań na płaszczyźnie bezpieczeństwa i gospodarki. W Korei Południowej propozycja ta spotkała się z chłodnym odbiorem – lider opozycji nazwał ją „największym upokorzeniem w naszej historii”. Choc krytykowany w kraju za „zbytnią uległość” wobec Japonii, prezydent Yoon Suk-yeol osiągnął, coś czego nie udało się jego poprzednikowi – pierwsze od jedenastu lat zaproszenie do Tokio na wspólny szczyt z premierem Japonii.
Poprzez ustąpienie w kwestii rekompensat historycznych, Seulowi udało się przywrócić relacje sprzed 2018 roku. Japoński rząd ogłosił, że zniesie restrykcje eksportowe na kluczowe materiały wykorzystywane w produkcji półprzewodników – co pomoże Korei Południowej ustabilizować łańcuchy dostaw w tym gospodarczo strategicznym sektorze (Japonia produkuje około 90% fluorowanego poliamidu na rynku światowym). W zamiast rząd południowokoreański zamierza wycofać skargę złożoną do Światowej Organizacji Handlu przeciwko Japonii właśnie w związku z ograniczeniami eksportowymi. Ponadto obie strony mają współpracować w kierunku przywrócenia Korei Południowej przez Japonią na listę zaufanych partnerów handlowych, co ułatwia procedury eksportowe. Z kolei prezydent Yoon Suk-yeol zapewnił, że zamierza doprowadzić do „całkowitej normalizacji” militarnego paktu GSOMIA, dotyczącego wymiany danych wywiadowczych. Warto zwrócić uwagę, że szczyt nie zakończył się wspólną deklaracją. Rodzi to pytanie czy było zbyt mało czasu czy raczej obie strony nie mogły dojść do porozumienia w kwestii zawartości deklaracji? W obu przypadkach szczyt należy odebrać dopiero jako pierwszy krok, przywrócenie stanu relacji sprzed 2018 roku, a nie rozwiązanie wszystkich sporów. Widoczne jest to chociażby w braku kwestii sporów historycznych, w tym przymusowej pracy w agendzie szczytu.
Władze południowokoreańskie wychodzą z założenia, że teraz „piłeczka” jest po stronie Japonii. Dla prezydenta Yoon Suk-yeola sukcesem jest doprowadzenie do pojednania „na koreańskich warunkach” – z czym nie do końca zgadza się opozycja czy sami Koreańczycy. Dla Seulu istotne jest także spełnienie oczekiwań Waszyngtonu, co jest zgodne z kierunkiem obecnej proamerykańskiej polityki. Słowa uznania płynące z Białego Domu miały być potwierdzeniem tego sukcesu. Zbliżenie na linii Waszyngton-Tokio-Seul może być kluczowe dla przeciwdziałania zagrożeniem ze strony Pjongjangu, a także Pekinu. Wzmocnienie współpracy gospodarczej jest także czymś oczekiwanym przez Waszyngton, który liczy na „gospodarczy rozwód” Chin i Korei Południowej, szczególnie w strategicznych sektorach, takich jak półprzewodniki.
Największym wyzwaniem – zarówno po stronie południowokoreańskiej, jak i japońskiej jest przekonanie obywateli do pojednania. W przypadku Korei Południowej pominięcie kwestii sporów historycznych odbierane jest negatywnie. Ponad 60% respondentów w badaniu Sisa sprzeciwiło się propozycji prezydenta Yoon Suk-yeola, aby utworzyć prywatną fundację zamiast żądań rekompensaty i przeprosin od strony japońskiej. Z kolei sondaż Gallup wskazuje, że po szczycie z japońskim premierem poparcie dla prezydenta Yoon Suk-yeola spadło do 33%. Koreańczycy postrzegają pojednanie z Japonią jako jednostronne dążenie rządu, w którym to Korea Południowa jest stroną przegraną.
W rzeczywistości Yoon Suk-yeol, dokładnie jak Park Chung-hee w 1965 roku, kiedy Korea Południowa nawiązała relacje dyplomatyczne z Japonią, kierował się pragmatycznym podejściem, odsuwającym na bok historyczne resentymenty. W obecnej sytuacji - rosnącej asertywności Chin i sporu amerykańsko-chińskiego odbijającego się na regionie oraz północnokoreańskich prowokacji korzystniejsze jest odbudowanie relacji z Japonią. Widoczne jest to w samych rezultatach szczytu, które skupiają się na tych dwóch kwestiach (bezpieczeństwo i gospodarka), a odsuwają na bok spory historyczne. Stanowi to drugie wyzwanie dla rządu Yoon Suk-yeola – jak doprowadzić do trwałego sojuszu z Tokio? Biorąc pod uwagę poprzednie doświadczenia – nawiązanie relacji dyplomatycznych w 1965 roku oraz porozumienie w sprawie kobiet-pocieszycielek z 2015 roku – obecne działania będą również miały charakter tymczasowy. We wszystkich tych przypadkach czynniki zewnętrzne (takie jak presja USA i zagrożenie ze strony KRLD) doprowadziły do zbliżenia Tokio i Seulu bez rozwiązania kluczowych sporów historycznych – a także bez społecznego poparcia. Korzyści z zakresu bezpieczeństwa i rozwoju okazywały się tymczasowe – gdy tylko zewnętrzne zagrożenie zmniejszało się, różnice między Japonią i Koreą Południową znów zaczynały odgrywać znaczącą rolę. Należy zwrócić, że przeciąganie w czasie rozliczenia z okresem kolonialnym jedynie utrudnia ten proces. Przykładem tego jest wspomniane orzeczenie Sądu Najwyższego Korei Południowej z 2018 roku, które doprowadziło do rozłamu w relacjach. Orzeczenie to zakwestionowało japońską interpretację traktatu z 1965, który miał rozwiązywać kwestie wszelkich rekompensat. W Korei Południowej zaś uznaje się, że porozumienie to dotyczy jedynie poziomu państwowego, a obywatele koreańscy mogą indywidualnie dochodzić swoich praw przed sądem.
Biorąc pod uwagę społeczne rozczarowanie porozumieniem, do tego stopnia że odczytywane jest jako narodowe upokorzenie, a także przypadki wcześniejszych umów z Japonią można spodziewać się, że przy nowej władzy Korea Południowa powróci do żądań rozwiązania sporów historycznych i przeprosin. Z kolei Japonia, która uznaje te kwestie za rozwiązane raczej nie ulegnie, co doprowadzi do kolejnego kryzysu. Zanim jednak do tego dojdzie należy spodziewać się dalszego wzmacniania trójstronnego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, co z kolei może zostać odebrane jako zagrożenie przez Chiny i KRLD. Dla prezydenta Yoon Suk-yeola dalsza poprawa relacji z Japonią stała się istotną politycznie kwestią – w przypadku fiaska Koreańczycy będą żądać rozliczenia z „nieskutecznej” polityki, ignorującej nastroje społeczne. Choć administracja Yoon Suk-yeola chciałaby ogłosić tegoroczny szczyt historycznym, to w kwestii relacji japońsko-południowokoreańskich nie nastąpiła radykalna zmiana. To nadal nie są sojusznicy, ale frenemies, używając anglojęzycznego oksymoronu oznaczającego połączenie przyjaciela i wroga. Może piłeczka nie jest teraz wcale po stronie japońskiej, jak sugerują południowokoreańskiej media, ale amerykańskiej? Czy Stany Zjednoczone wykorzystają ten moment odwilży na wzmocnienie trójstronnego sojuszu przeciwko Chinom?