Japońskie media o „taryfach Trumpa”

Paulina Rogoziecka 

24.04.2025

Temat taryf był przedmiotem wielu artykułów i analiz w japońskich mediach. Donosiły one o planowanych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych taryfach już od dłuższego czasu. Ze strony Japonii zniesienie taryf jeszcze przed ich wprowadzeniem próbował negocjować premier Ishiba, ale na głównego negocjatora wyznaczono ministra Akazawę Ryūichi’ego. Poza taryfami nałożonymi na własny kraj, japońskie media wskazywały również na inne państwa regionu, a w szczególności na Chiny i ich „wojnę celną” ze Stanami. Dodatkowo japońskie media i eksperci komentowali wpływ posunięć Trumpa na amerykańską i światową gospodarkę oraz poszczególne sektory gospodarek i konkretne produkty w różnych państwach świata. 

Taryfy nałożone na Japonię 

Japońskie media szczególnie zwracały uwagę na taryfy najbardziej uderzające w japońską gospodarkę. Wskazywały więc w szerszych komentarzach na taryfy na stal i wyroby stalowe, a następnie na samochody i ich komponenty, które weszły w życie już w marcu. W miarę rozwoju sytuacji skupiono się także na wchodzących w życie od 5 kwietnia dziesięcioprocentowych taryfach ogólnoświatowych oraz tych wymierzonych w poszczególne państwa, które weszły w życie 9 kwietnia. Te, jak odnotowano, już po 13 godzinach zostały zawieszone na 90 dni – z wyjątkiem taryf na Chiny, które podniesiono do 125%, a następnie do 145% 10 kwietnia.  

Ponadto media obserwowały poszczególne ruchy Trumpa i przewidywały możliwy wpływ na japońską gospodarkę, producentów i eksporterów czy konsumentów w poszczególnych sektorach. Media podniosły również historię relacji gospodarczych między Japonią a USA. Przypominały, że Amerykanie mieli deficyt handlowy z Japonią także w latach 80., co doprowadziło w Stanach do protestów, wyrażanych na przykład przez niszczenie japońskich produktów, m.in. samochodów (tzw. „Japan bashing”). Przypominano także późniejsze ograniczenia z lat 90. czy pierwszej prezydentury Donalda Trumpa. 

Zwrócono uwagę również na spadki na japońskiej giełdzie na początku kwietnia. Choć wskazywano, że praktyczne wszystkie giełdy reagowały w podobny sposób. Joseph Kraft z Tokyo International University, w jednym z paneli eksperckich wskazał, że światowi inwestorzy źle odczytali intencje Trumpa. Poza nastrojami inwestorów, przedsiębiorców czy konsumentów, media relacjonowały także odpowiedzi japońskich polityków zarówno w kwestiach negocjacji jak i działań wewnątrzpaństwowych, zarówno z rządu jak i opozycji.  

11 kwietnia podano informację o wyłączeniach z ceł produktów takich jak smartfony, by już dwa dni później Trump ogłosił przeniesienie tych produktów do innej kategorii taryf. Te i inne nagłe zmiany stanowisk amerykańskiego prezydenta również nie umknęły japońskim komentatorom. Wspominany powyżej Kraft w innym, odbywającym się tydzień później panelu zauważył, że obecna polityka taryfowa Trumpa działa na zasadzie ogłoszenia decyzji prezydenta, która następnie po przeanalizowaniu przez administrację i obserwacji reakcji opinii publicznej zostaje zmieniona lub wdrożona w życie zgodnie z możliwościami i interesami USA. 

Eksperci zauważali, że decyzja o zawieszeniu taryf mogła wyniknąć także z nietypowego zachowania rynków, gdzie spadek cen akcji zazwyczaj zwiastował wzrost wartości obligacji. Tym razem jednak oba aktywa były wyprzedawane. Chaotyczne decyzje Trumpa, były więc podyktowane według większości komentatorów pewnym eksperymentowaniem prezydenta, które miało zmusić inne państwa do negocjacji. Niektórzy z nich nawiązywali do znanej z teorii gier koncepcji „gry w cykora” (chicken game), używanej w anglojęzycznym dyskursie na ten temat. Niemniej wśród japońskich komentatorów są i tacy jak Kimura Tarō, specjalizujący się w Ameryce dziennikarz Telewizji Fuji (telewizja o zabarwieniu konserwatywnym), który stwierdził, że zawieszenie taryf na 90 dni to „początek końca administracji Trumpa”. Wyjaśniał, również nawiązując do amerykańskiego dyskursu „gry w cykora”, że amerykański prezydent wycofując się z taryf „mrugnął pierwszy”, co sprawiło, że jego „czar prysł”. 

Negocjacje na wysokim szczeblu 

Dla mediów w Japonii, której firmy w dużej mierze produkują na rynek amerykański samochody i ich komponenty oraz stal, ważne były przede wszystkim negocjacje ze Stanami w tym zakresie. W kwestii negocjacji po stronie amerykańskiej wskazywano szczególnie na Scotta Bessenta. Eksperci, w tym Nakabayashi Mieko z Uniwersytetu Waseda wykazywali, że jest on „kluczową osobą”, która przyczyniła się do zawieszenia taryf 10 kwietnia. Nakabayashi wskazała, że Bessent jest osobą, która może zbalansować podejście nowej administracji i m.in. dlatego wybrał go sam Donald Trump. Zwracano też uwagę, że Bessent jest „projapoński” i że to on negocjuje z Japonią kwestie gospodarcze, choć ostatecznym decydentem jest prezydent USA.  

16 kwietnia minister Akazawa – odpowiedzialny w japońskim gabinecie za szereg spraw związanych m.in. z gospodarką, również za negocjacje taryfowe z USA- spotkał się z prezydentem Trumpem. Media zwróciły uwagę na to, że o obecności amerykańskiego prezydenta dowiedział się z mediów społecznościowych dopiero w samolocie do Stanów. Przy omawianiu tego spotkania uwagę japońskich mediów szczególnie przykuły jednak twierdzenia co do kwestii, na których najbardziej zależało prezydentowi USA. Stwierdził on, że:  

1. W Japonii nie sprzedaje się amerykańskich samochodów; 

 2. Deficyt handlowy USA względem Japonii to kwota rzędu 120 mld dolarów; 

 3. Japonia nie łoży na amerykańskie wojska w Japonii.  

Media wyjaśniały, że twierdzenia są tylko częściowo prawdziwe, ponieważ w Japonii choć w porównywalnie mniejszych ilościach niż analogiczna sprzedaż japońskich aut w Ameryce, są jednak sprzedawane amerykańskie samochody. Deficyt handlowy natomiast jest prawie dwa razy mniejszy niż wskazany przez Trumpa – o czym, jak wskazują komentatorzy powinien wiedzieć. Japonia i USA zgodziły się też w 2021 roku, że Japończycy wyłożą w latach 2022-2026 211 mld jenów na utrzymanie amerykańskich wojsk. Japonia w przeciwieństwie do strony amerykańskiej nie chce jednak czynić kwestii utrzymania wojsk amerykańskich w Japonii częścią negocjacji taryfowych. 

Niemniej żądania Trumpa zostały przez komentatorów określone „czczą skargą”, szczególnie, że podawane przez amerykańskiego prezydenta dane mijają się z prawdą dosyć często. Japońskie media zwróciły na przykład uwagę na post w mediach społecznościowych z 20 kwietnia, w którym wskazywał jako jedną z barier pozataryfowych, regulacje w testowaniu bezpieczeństwa samochodów. Twierdził, że „Japończycy testują samochody zrzucając na nie kule do kręgli”, co zresztą mówił też w 2018 roku. Watanabe Tsuneo z tokijskiego think tanku Sasakawa Peace Foundation, radził, w kontekście nieprawdziwych twierdzeń amerykańskiego prezydenta, żeby się takimi stwierdzeniami nie przejmować, a w negocjacjach z Trumpem wzorować się na byłym premierze Abe Shinzō. Samo spotkanie oceniano jednak raczej dobrze, w porównaniu choćby do spotkania Trumpa z prezydentem Zełeńskim z końca lutego.  

Eksperci wskazywali na pewną „niecierpliwość” amerykańskiego prezydenta i chęć pokazania jak najszybciej przed swoim elektoratem sprawczości w rozwiązywaniu problemów i zdolności uzyskania konkretnych rezultatów. W związku z tym, „żądania” wobec Japonii również są wymierzone we własnych wyborców. Brak powzięcia środków odwetowych ze strony Japonii zaś przyczyniło się do szybkiego rozpoczęcia negocjacji w sprawie taryf. Większość ekspertów jest zdania, że amerykańsko-japońskie negocjacje będą relatywnie sprawne i szybkie, również z uwagi na to, że Japonia jest amerykańskim sojusznikiem w tym regionie świata. 

Co istotne w negocjacjach prowadzonych od 18 kwietnia przez Akazawę i Bessenta na agendzie znalazły się właśnie pozataryfowe bariery na import do Japonii produktów spożywczych takich jak ryż czy ziemniaki oraz zasady homologacji samochodów czy dotacji na samochody elektryczne. Do pewnych ustępstw w sprawie taryf na samochody doszło już w 2019 roku, gdy premierem był Abe Shinzō, który w zamian zezwolił na import amerykańskiej kukurydzy. Jej amerykańscy producenci zostali wtedy w wyniku wojny handlowej z Chinami pozbawieni rynku zbytu. Tym razem jednak chodzi o ryż, którego japońscy producenci są sporą częścią elektoratu obecnego rządu a 27 lipca 2025 mają odbyć się wybory do Izby Radców (izba wyższa japońskiego parlamentu). Z drugiej jednak strony japońskie media już od dłuższego czasu donoszą, że ryżu w Japonii jest za mało, w czym eksperci upatrują szansę na wynegocjowanie korzystnego dla obu stron kompromisu. Problemem dla japońskiego rządu może więc być nie tyle strona amerykańska co kwestie wewnętrzne.   

Japońskie media o taryfach na Chiny 

Media pokazywały i opisywały w swoich materiałach również obawy konsumentów i przedsiębiorców w USA i w Chinach co do spowodowanego taryfami wzrostu inflacji na obu rynkach. Przy czym wskazywano, że Chiny przygotowują się od dłuższego czasu do rozluźnienia związków gospodarczych (decoupling) ze Stanami Zjednoczonymi, a poszukując nowych rynków zbytu kierują się do państw ASEAN czy UE, o czym mogą świadczyć również kwietniowe wizyty Xi Jingpinga. 

Przypomniano, że wojna handlowa z Chinami na taryfy została zainicjowana już za poprzedniej prezydentury Trumpa, w 2018 roku. Pochodzący z Chin ekonomista z Uniwersytetu w Shizuoka, Ke Long, wskazał, że mimo ogłaszanych w odpowiedzi na podnoszone przez Trumpa kolejne taryfy, Chińczycy tak naprawdę chcą negocjacji. Dodał także, że już podniesienie taryf o 34%, czyli do 54%, było ostatecznym ciosem dla biznesów i dalsze licytacje będą tylko „na pokaz”. Stwierdził ponadto, że Chiny już zrobiły wszystko co mogły taryfami zdziałać, co zresztą potwierdzają deklaracje ze strony tamtejszego rządu. Kolejnym krokiem są za to pierwiastki ziem rzadkich, których ograniczenia eksportowe mogą naprawdę uderzyć w USA, choćby w przemysł zbrojeniowy. Według ekspertów Chiny mogą też zdewaluować RMB, wywierać nacisk na amerykańskie firmy w Chinach i chińskich importerów czy sprzedać amerykańskie obligacje – choć według Ke Longa ten ostatni krok to ostateczność, na którą Chiny się nie zdobędą, ale będą wykorzystywać medialnie.  

Wielu ekspertów wskazywało, że mimo wszystko Trump chce „zrobić z Chinami interes”. Z drugiej strony Scott Bessent, negocjujący kwestie taryfowe, jest odbierany w Japonii jako osoba „twarda” wobec Chin. Według Ke Longa, w USA nie ma jednak obecnie osoby, która mogłaby z ChRL prowadzić negocjacje gospodarcze. Tymczasem kolejne dni przynoszą deklaracje z obu stron co do zaprzestania importu pewnych produktów jak np. amerykańskiego gazu LNG czy samolotów firmy Boeing do Chin, czy inne utrudnienia w handlu, jak choćby amerykańskie opłaty portowe na chińskie statki. Z punktu widzenia japońskich ekspertów Trump prowadzi negocjacje z Chinami nieumiejętnie, a niektórzy porównywali je nawet do dziecięcej kłótni. Przewidują jednak, iż zważywszy na brak woli ustąpienia po obu stronach, w najbliższym czasie nie dojdzie do negocjacji na szczeblu głów państw, a USA skupią się najpierw na negocjacjach z innymi państwami. 

Jednocześnie eksperci zauważają, że Chińczycy wykorzystują media i technologie SI do tworzenia prześmiewczych materiałów i filmików pokazujących niszczące dla Ameryki skutki taryf i innych działań amerykańskiej administracji, zmierzającej do powrotu przemysłu do Stanów. Wskazują, że jest to również część strategii KPCh, która odwraca uwagę chińskiego społeczeństwa od innych, wewnętrznych problemów, które mają miejsce nie tylko na skutek „wojny celnej”. Wielokrotnie komentatorzy wskazywali, że Chiny mogą przeczekać sytuację taryfową dzięki temu, że jako państwo niedemokratyczne nie muszą zwracać aż takiej uwagi na opinię publiczną, w przeciwieństwie do Ameryki czy Japonii.  

W Japonii, mimo również nielicznych wewnętrznych głosów postulujących większą współpracę z Chinami, dominuje przekonanie o braku możliwości zaufania temu państwu. Zważywszy zwłaszcza na kwestie bezpieczeństwa, szczególnie, że Tajwan może stać się elementem ewentualnych negocjacji chińsko-amerykańskich. Stąd szansą dla Japonii jest według ekspertów uzyskanie w Azji pozycji lidera, który po pomyślnych negocjacjach ze Stanami będzie mógł wskazać drogę innym państwom azjatyckim. Tym samym pozbawiając Chiny tej szansy. Przykładem takich działań są negocjacje Włoch z USA, które mogą stać się amerykańskim „oknem na Europę”.