Co oznacza zapowiedź ,,głębokiej transformacji” Chin? Kontekst międzynarodowy

Zmiany zachodzące w Chinach z pewnością nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od sytuacji międzynarodowej. W tekście „Każdy może poczuć, że idzie właśnie głęboka transformacja” opublikowanym przez Li Guangmana, neomaoistowskiego chińskiego blogera, o którym pisze w komentarzu dr Bartosz Kowalski, głównym wątkiem jest wewnętrzna sanacja i krytyka chińskich celebrytów. W szerszej wewnętrznej perspektywie może to zapowiadać walkę na polu kultury, a tu do „rewolucji kulturalnej” już nie daleko. Warto zauważyć, że w artykule pojawił się również komentarz do sytuacji międzynarodowej. Jak twierdzi autor, Stany Zjednoczone prowadzą szeroko zakrojoną „wojnę przeciwko Chinom”: wojnę biologiczną, cybernetyczną, narracyjną i wojnę w kosmosie. Docelowo Zachód chce stworzyć „piątą kolumnę” która ma prowadzić do wywołania w Chinach „kolorowej rewolucji”, tak by obalić rządy Komunistycznej Partii Chin. Jednym z elementów przeciwdziałania, tak interpretowanej sytuacji międzynarodowej, staje się budowa „oblężonej twierdzy”. Warto pokusić się o pokazanie analogii pomiędzy okresem „zimnej wojny” a obecną sytuacją.

Dominik Mierzejewski

Mao Zedong i oblężona twierdza

Po zwycięstwie w wojnie domowej, przewodniczący Mao Zedong udał się do Moskwy, wówczas wydawało się, że Chiny będą ważnym ogniwem, w międzynarodowym ruchu komunistycznym, pod egidą Związku Radzieckiego. Ten miesiąc miodowy nie trwał jednak długo. Po XX Zjeździe chińskie kierownictwo uznało, że działania Chruszczowa zagroziły pozycji Mao Zedonga i nastąpił rozłam bratnich partii. Ideologicznie konfrontacyjne postawy przerodziły się w „gorący” konflikt na granicy chińsko-radzieckiej, czego kulminacją były walki w marcu 1969 roku. W tym czasie amerykańskie wojska prowadziły wojnę w Wietnamie. Bezpieczeństwo państwa mogło wydawać się zagrożone, dlatego w takiej sytuacji należało zmobilizować opinię publiczną i stworzyć warunki do wzmocnienia pozycji przewodniczącego. Ten pokazywany był jako „sternik”, mający przewodzić narodowi i przeprowadzić go przez „wzburzone morze stosunków międzynarodowych”. Zdaniem pekińskiego badawcza, Pan Wei’a z Uniwersytetu Pekińskiego, służyć temu miała „rewolucja kulturalna”. W jego interpretacji „stracona dekada”, między 1966 a 1976, była racjonalną polityką, mającą na celu odstraszanie potencjalnego agresora. Kosztami, w tym kosztami społecznymi, nikt się nie przejmował. Rozpoczęte „kampanie przeciwko elementom kroczącym drogą kapitalistyczną i imperialną” wywołały chaos a wiece krytyki były na porządku dziennym. Miała to być „tarcza ochronna” dla Chińskiej Republiki Ludowej. Media chińskie były przepełnione negatywnym wizerunkiem Zachodu i Związku Radzieckiego a młodzież, karmiona taką propagandą, bez wahania chciała bronić Chin „aż do końca”. Kto chciałby zaatakować „oblężoną twierdzę” w której rządziły chaos i permanentna rewolucja? Potencjalne straty i brak jednoznacznego pola walki, a także możliwa do szybkiego zmobilizowania młodzież, gotowa do każdych poświęceń, stanowiły, być może, rozwiązanie na wypadek ataku z zewnątrz. Innymi słowy, według tej teorii przyczyn „rewolucji kulturalnej”, to kontekst międzynarodowy zmusił Chiny do wejścia na nieprzewidywalną ścieżkę opartą o walkę klas i permanentną rewolucję. Jednak jest jeden szczegół, który winien być tu wspomniany: rola Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Kiedy w „gorące lato” w 1967 r. sytuacja wymknęła się spod kontroli a studenckie bojówki zagroziły przejeciem m.in. poligonu nuklearnego w Lop Nor, postanowiono wprowadzić do systemu politycznego armię. Oficjalnie na początku 1968 r. marszałek Lin Biao mógł święcić triumf – Chiny stawały się „jednym wielkim obozem wojskowym” z liderem Mao Zedongiem jako głównym „sternikiem”.

Xi Jinping: czy oblężona twierdza powraca?

Kiedy w 2012 r. przewodniczący Xi Jinping obejmował władzę, niektórzy liczyli na reformy polityczne i początkowo można było dochodzić do takich wniosków. Był synem reformatora Xi Zhongxuna, a „rewolucja kulturalna” wywarła negatywne piętno na jego rodzinie. Jednak pomysł na Chiny był inny a sytuacja międzynarodowa, w tym „wojna handlowa” oraz pandemia koronawirusa zasadniczo zmieniły oblicze Chin. Od początku kadencji Donalda Trumpa stało się jasne, że po latach zaangażowania na Bliskim Wschodzie, to Chiny stały się obecnie głównym punktem odniesienia w amerykańskiej polityce. Po 11 września 2001 roku, kiedy Amerykanie zajęci byli walką z terroryzmem, władze w Pekinie rozpoczęły, jak to określano, „okres strategicznej szansy” lansując m.in. koncepcje pokojowego wzrastania, przekonując opinię międzynarodową do swych dobrych intencji. Zmiany nadeszły wraz z polityką Baracka Obamy, który lansował amerykański „zwrot ku Azji”. Ale de facto, nabrały tempa, z sankcjami i wojną handlową, w czasie prezydentury Donalda Trumpa. Oprócz tego, poprzez między innymi wykluczenie Huawei’a z architektury 5G, Amerykanie zaczęli mobilizować sojuszników. Wymagania Waszyngtonu stawiane są jasno: albo zrywacie z Chinami albo ograniczamy lub nawet kończymy współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa. W aspekcie zdolności mobilizacji sojuszników Waszyngton prezentuje się dobrze. Ma doświadczenie i nie stroni od sojuszy a Chiny podpisują tylko „strategiczne partnerstwa”, które realnie nie niosą za sobą konieczności popierania Państwa Środka. Pekinowi pozostaje mobilizowanie zasobów wewnętrznych. To widoczne jest w odpowiedzi na działania amerykańskie. Kierownictwo chińskie postawiło na koncepcję „gospodarki podwójnego obiegu”, które przez ograniczenia z gospodarką globalną ma stymulować rozwój i wzrost gospodarczy w oparciu o konsumpcję wewnętrzną. Całość skłania władze w Pekinie do obierania coraz poważniejszego kursu samoizolacyjnego. Jest to droga, którą Chiny znają a nie mając doświadczenia w tworzeniu międzynarodowych sojuszy, opartych na czynnikach militarnych, mogą podążyć w kierunku do wewnątrz. Choć podobnie działo się w okresie „rewolucji kulturalnej” pytaniem otwartym pozostaje przyszła rola chińskich sił zbrojnych w systemie politycznym ChRL.

Trudno doszukiwać się jednoznacznych analogii z okresem „rewolucji kulturalnej”, natomiast połowiczna izolacja Chin powinna być traktowana jako element odstraszania w globalnym konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi. Sygnałem do tego może być ostatni akapit w tekście Li Guangmenga o „sprzątaniu pokoju gościnnego” (qing sao wu zi 清扫屋子). Choć to niedokładne hasło początkowych kampanii Mao Zedonga: zanim zaprosisz gości posprzątaj pokój (dasao gangqing wuzi, zai qingke 打扫干净屋子再请客). Była to też, obok „polityki jednostronnej – yibian dao 一边倒” (sojuszu z ZSRR) oraz lingqi luzao 另起炉灶 – dosłownie wybudowania nowej kuchni (pieca) co oznaczało zaprzestanie kontynuowania stosunków dyplomatycznych nawiązanych przez Republikę Chińską, jedna z trzech zasad polityki zagranicznej początkowego okresu ChRL. Wtedy dokładnie oznaczało to uderzenie we wszystkich „kroczących drogą kapitalistyczną” i de facto czystki w aparacie władzy Chińskiej Republiki Ludowej. Powtórka z historii możliwa jest przy częściowym choćby ograniczeniu interakcji z zewnątrz. W takim kontekście władze łatwiej będą mogły mobilizować opinię wewnętrzną i prowadzić kampanie oczyszczenia partii. Nie wyklucza to oczywiście „odwilży” która może nastąpić po okresie zamrożenia relacji z Zachodem, pytanie tylko na czyich warunkach?