Helena Snawadzka
17.01.2025
20 stycznia 2025 roku uwaga całego świata skupi się na Stanach Zjednoczonych i inauguracji nowego prezydenta, Donalda Trumpa. Przewiduje się, że zmiana władzy oznacza dla USA politykę skupiającą się na reformach wewnętrznych, zaostrzeniu przepisów imigracyjnych oraz ożywieniu przemysłu. Polityka zagraniczna ma być realizowana pod hasłem kampanii ,,America first”, zgodnie z którym to interes Stanów Zjednoczonych będzie kluczowym wyznacznikiem stosunków międzynarodowych. Wskazują na to wypowiedzi prezydenta-elekta oraz nominacje jego kandydatów do administracji państwa. USA wciąż pozostają supermocarstwem i głównym sponsorem wielu organizacji międzynarodowych, dlatego pierwsze zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczące wzmocnienia protekcjonistycznej polityki handlowej oraz podważenie suwerenności Grenlandii i Kanady wywołały zauważalne napięcie w mediach na całym świecie, w tym w Chińskiej Republice Ludowej (ChRL). Czego spodziewają się Chińczycy po przyszłym prezydencie Stanów Zjednoczonych? Jakie emocje wywołała w chińskich mediach wygrana Trumpa? Jak Chiny przygotowują się na nowe rozdanie w polityce amerykańskiej?
7 listopada, dwa dni po ogłoszeniu wyborów, przewodniczący ChRL Xi Jinping oficjalnie pogratulował reelekcji kandydatowi Republikanów. Przesłanie tej wiadomości było często relacjonowane w chińskich mediach partyjno-państwowych oraz powtarzane przez najważniejszych chińskich polityków. Przywódca Chin wezwał do wspólnego ,,przestrzegania zasad wzajemnego szacunku, pokojowego współistnienia i współpracy korzystnej dla obu stron”. To kontynuacja narracji używanej przy okazji wygranej Joe Bidena cztery lata temu. Jednak tym razem Xi Jinping nie wyraził nadziei na współpracę ,,w duchu niekonfliktowania [i] niekonfrontowania się". W porównaniu do wyborów w 2020 roku Xi Jinping przesłał gratulacje znacznie szybciej. Joe Biden czekał na chiński gest 10 dni, co interpretowano wówczas jako rezultat kwestionowania rozstrzygnięcia wyborczego przez Donalda Trumpa.
W oczekiwaniu na konfrontację
Apel Xi Jinpinga o ,,wzajemny szacunek” sugeruje ostrzeżenie przed ingerowaniem w sprawy wewnętrzne Chin i spory terytorialne z ich udziałem. „Pokojowe współistnienie” sygnalizuje, że Pekin będzie dążył do stabilizowania stosunków dwustronnych i tego samego oczekuje od Ameryki. Natomiast odwołując się do ,,współpracy korzystnej dla obu stron” Chiny podkreślają wagę wspólnych działań nad rozwiązaniem globalnych wyzwań leżących w interesie obu stron, takich jak opracowanie wytycznych dotyczących sztucznej inteligencji. Oprócz tego Xi Jinping przypomniał w liście gratulacyjnym, że jak wynika z historii ,,współpraca chińsko-amerykańska przynosi korzyści obu krajom, podczas gdy konfrontacja jest szkodliwa”. Ambasador ChRL w USA Xie Feng powtórzył słowa przewodniczącego w ostrzejszym tonie, dodając, że wszelkie powstrzymywanie postępu Chin jest nadaremne, a przynależność Tajwanu do ChRL jest kwestią bezdyskusyjną. Wypowiedź ambasadora Xie Fenga została opublikowana w serwisie informacyjnym agencji Xinhua. Tydzień po przesłaniu gratulacji dla prezydenta-elekta chińska agencja prasowa opublikowała również słowa Xi Jinpinga, który wezwał USA do niemieszania się w bilateralne spory terytorialne na Morzu Południowochińskim i niepodsycania „prowokacyjnych impulsów”. W bardziej asertywnym tonie utrzymany był cytowany przez Xinhua komentarz rzecznika ministerstwa spraw zagranicznych Lin Jiana. Dyplomata oskarżył USA o wieloletnie podburzanie Filipin przeciwko Chinom i stosowanie przez Waszyngton „podwójnych standardów” w odniesieniu do Konwencji ONZ o prawie morza; werdykt trybunału arbitrażowego w sprawie Morza Południowochińskiego nazwał ,,bezprawną i nieważną”.
Chińskie media partyjno-państwowe, w tym „Dziennik Ludowy” reprodukowały oficjalne wypowiedzi władz ChRL, choć starały się budować bardziej wyważone opinie o możliwej przyszłości. Dominują opinie, że pod żadnym pozorem nie można dopuścić do konfrontacji między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, która byłaby nierozsądna i szkodząca całej społeczności międzynarodowej. Wskazuje się również, że należy kontynuować rozwój wymiany handlowej, technologicznej i społecznej oraz zapobiegać zerwaniu kanałów komunikacji między państwami, tak jak za czasów pierwszej kadencji prezydenta-elekta. Dla Pekinu ważne jest, aby we wspólnym dialogu Waszyngton nie przekroczył czterech czerwonych linii, czyli nie ingerował w kwestie Tajwanu, systemu politycznego, praw człowieka oraz prawa do rozwoju Chin. W podsumowaniach wielu artykułów wybrzmiewa przekonanie, że zachowanie stabilnej, konkurencyjnej relacji jest kluczowe nie tylko dla wspólnych korzyści, ale również dla całego świata.
Analiza głównych założeń polityki zagranicznej Donalda Trumpa w wersji 2.0 pokazuje, że oczekiwania dotyczące współpracy gospodarczej formułowane w chińskich mediach wynikają z zaniepokojenia protekcjonistycznymi planami USA. Podczas kampanii wyborczej Donald Trump obiecywał podwyższenie ceł na chińskie produkty do 60 procent. Nie wiadomo jednak czy groźby prezydenta-elekta zostaną wprowadzone w życie, jednak z pewnością jego polityka będzie zmierzała do zmniejszenia zależności Ameryki od chińskich łańcuchów dostaw. Chińskie media wyraźnie się temu sprzeciwiają, choć zaznaczają, że nie jest to nowy problem. Wskazuje się, że pomysły Trumpa to kontynuacja polityki celnej Bidena. Krytykuje się zarówno niedawną zapowiedź nałożenia 50% ceł na import chińskich półprzewodników przez obecnego prezydenta od 1 stycznia 2025 r., jak i plany zaostrzenia restrykcji przez jego następcę. Im bliżej inauguracji, tym więcej głosów ekspertów negatywnie oceniających przyszłość relacji handlowych. Dominują podejrzenia, że ograniczanie strategicznej konkurencji oraz dążenie USA do tłumienia rozwoju ChRL doprowadzi do eskalacji wojny handlowej.
Chiny są świadome, że przebieg prezydentury Trumpa zależy również od członków jego administracji, jednakże liczba artykułów analizujących poszczególnych kandydatów pozostaje nieliczna. Kandydaci na ważne stanowiska w polityce zagranicznej i obronnej, czyli Marco Rubio, Mike Waltz oraz Pete Hegseth są uważani za ,,chińskie jastrzębie”, które wzmocnią postrzeganie Chin jako głównego przeciwnika stanowiącego zagrożenie dla postępu USA. Chińscy autorzy obawiają się, że Trump ulegnie presji ze strony antykomunistów i zmieni swoją tradycyjną strategię niejednoznaczności wobec suwerenności Tajwanu. Równocześnie mają nadzieję, że popularny i związany z Chinami biznesowo miliarder Elon Musk jako bliski współpracownik Donalda Trumpa wpłynie pozytywnie na politykę wobec Chin. Ten temat najprawdopodobniej będzie szczegółowo omawiany po oficjalnym rozdzieleniu stanowisk.
Gdzie Waszyngton się kłóci, tam Pekin korzysta?
Wiele chińskich komentatorów zwraca uwagę, że wybór Trumpa na prezydenta oznacza niepewną przyszłość dla sojuszników Ameryki. W ostatnich tygodniach dużo uwagi poświęca się działaniom Stanów Zjednoczonych w poszczególnych regionach świata. W artykule o zawieszeniu wojny izraelsko-libańskiej, opublikowanym na platformie Aisixiang (爱思想), Niu Xinchun, badacz z Uniwersytetu Ningxia, analizuje zależność państw Bliskiego Wschodu od polityki amerykańskiej, mówiąc o ,,wpływie Trumpa” jeszcze przed objęciem urzędu. Krytykuje historyczny interwencjonizm USA w lokalne konflikty oraz zamieszanie jakie wywołała poprzednia kadencja Republikanina. Równocześnie autor podziela zdanie występujące często w chińskich mediach, że Ameryka powinna odegrać bardziej aktywną rolę w rozwiązywaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego i zrezygnować z poparcia dla Izraela podczas głosowań Rady Bezpieczeństwa ONZ. Podobne wpisy służą podkreślaniu niekompetencji USA oraz destabilizacji, jaką może spowodować polityka Trumpa. Przewiduje się, że skupienie się Waszyngtonu na problemach wewnętrznych, zapowiedzi podwyżki ceł oraz nacisk na zrównoważenie relacji z sojusznikami (np. poprzez zwiększenie wydatków na obronność) zmusi niektóre państwa zaprzyjaźnione z USA do przewartościowania relacji z Chinami. Jednym z nich jest Japonia, której premier, Shigeru Ishiba spotkał się z Xi Jinpingiem na szczycie APEC w Peru w listopadzie ub. roku. W chińskich artykułach podkreśla się, że zbliżenie chińsko-japońskie jest spowodowane wizją polityki Trump 2.0 oraz wciąż trwającymi konfliktami w Strefie Gazy i w Ukrainie, które osłabiły ,,moralny autorytet” USA w sprawach międzynarodowych. Zhang Yun, badacz z Uniwersytetu Nigata w Japonii, prognozuje na portalu „Aisixiang”, że druga kadencja „osłabi strategiczną zależność” Japonii od Ameryki oraz zapewni rozwój stosunków handlowych z Chinami.
Negatywny wpływ Donalda Trumpa na porządek światowy przewiduje dziennik „Global Times” w artykule omawiającym zapowiedzi rewizjonistycznej polityki USA wobec Grenlandii, Kanady oraz Panamy. Istotnym tematem pozostaje również rola Stanów Zjednoczonych w organizacjach międzynarodowych. W wielu artykułach na portalu ,,Aisixiang” eksperci przypominają wycofywanie się Trumpa z ważnych porozumień międzynarodowych w latach 2017-2021. Zhang Tuosheng z Uniwersytetu Tsinghua uważa, że przyszły prezydent wyznaczy kolejny etap hamowania globalizacji i wzrostu napięć na świecie.
Jednakże jeszcze istotniejszym wątkiem w chińskich mediach jest wychwalanie dyplomacji Xi Jinpinga na listopadowych szczytach APEC i G20 oraz spotkania z ponad 10 przywódcami innych państw. Sukces dyplomatycznej ofensywy Xi Jinpinga i zainteresowanie wielu państw współpracą z Chinami agencja Xinhua nazwała ,,chińską gorączką", za którą przemawia wysokie uznanie społeczności międzynarodowej dla roli ChRL jako stabilnego lidera. Chińskie media budują wizerunek Pekinu jako strażnika otwartej światowej gospodarki i przeciwnika zdominowanego przez Zachód globalnego systemu zarządzania. Natomiast podkreślanie znaczenia współpracy w organizacjach międzynarodowych ma na celu ukazanie Chin jako bardziej wiarygodnego partnera niż Stany Zjednoczone.
Analiza artykułów i wiadomości publikowanych w ostatnich tygodniach w chińskich mediach pozwala stwierdzić, że Pekin upatruje w prezydenturze Trumpa szansy na polepszenie stosunków z sojusznikami Waszyngtonu, których może zrazić rewizjonistyczna i protekcjonistyczna polityka nowej administracji amerykańskiej. Z tego samego powodu oczekuje się, że Chiny będą mogły wzmocnić swoje wpływy w organizacjach międzynarodowych, ukazując politykę Stanów Zjednoczonych jako nieefektywną i izolacjonistyczną. Jedyne poważne obawy dotyczą ograniczeń handlowych i prób zatrzymania rozwoju Chin, które będą skutkować działaniami odwetowymi ze strony Pekinu. Z takimi prognozami Chiny czekają na inaugurację prezydentury Donalda Trumpa, która wyznaczy kolejny etap rywalizacji mocarstw.