Kilka dni wcześniej doszło jednak do również poważnego incydentu z tym, że na Morzu Południowochińskim. Chiński statek rybacki staranował filipiński kuter FB Gimber1 z 22 rybakami na pokładzie, po czym odpłynął bez udzielenia pomocy poszkodowanym. Filipińscy rybacy zostali wyłowieni z wody przez wietnamską jednostkę będącą w pobliżu całego zdarzenia. Specjalista z zakresu geopolityki na Morzu Południowochińskim – Ian Storey (ISEAS-Yusof Ishak Instytut w Singapurze), stwierdził w swoim komentarzu, że jeżeli zatopienie filipińskiego statku rybackiego było celowe, to należy je rozpatrywać w kategoriach aktu agresji, natomiast nieudzielenie pomocy tonącym rybakom jest wyraźnym pogwałceniem ponad stuletnich zasad, obligujących marynarzy do pomocy potrzebującym na otwartym morzu bez względu na wszystko.
Napięcie na Morzu Południowochińskim systematycznie rośnie od początku roku. Oprócz systematycznych amerykańskich patroli, nadzorujących swobodę żeglugi na głównych szlakach transportowych, można zauważyć rosnące zaangażowanie innych Zachodnich państw. W marcu brytyjska flota wspólnie z marynarką wojenną USA i japońskimi siłami samoobrony przeprowadziły ćwiczenia w walce przeciwko okrętom podwodnym w pobliżu archipelagu Wysp Paracelskich. Natomiast w kolejnym miesiącu francuska fregata Vendemiaire zaznaczyła swoją obecność w regionie Cieśniny Tajwańskiej (w wyniku czego francuska delegacja została wykluczona z obchodów 70. rocznicy założenia Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej). Głównym zarzewiem napiętej sytuacji na Morzu Południowochińskim jest jednak spór terytorialny, którego stronami są Chiny, Filipiny, Wietnam, Tajwan, Malezja i Brunei, przy czym do najaktywniejszych aktorów należy zaliczyć pierwsze trzy państwa.
Od 2016 roku stosunki między Chinami i Filipinami uległy znacznej poprawie, głównie za sprawą objęcia prezydentury przez Rodrigo Duterte, będącego zwolennikiem rozwijania relacji z Pekinem. Na przeszkodzie nowego rozdziału w stosunkach między tymi państwami nie stanął nawet korzystny dla Filipin wyrok Stałego Trybunału Arbitrażowego w Hadze, który odrzucił chińskie roszczenia na Morzu Południowochińskim.
Jako pierwszy głos w sprawie zatopienia kutra rybackiego zabrał minister obrony Filipin – Delfin Lorenzana, który potępił zachowanie chińskiej jednostki i wezwał do wszczęcia postępowania w tej sprawie, mającego na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności. Dodał również, że udział chińskiego statku w całym wydarzeniu został potwierdzony przez kapitana FB Gimber1 – Junel Insigne, który zidentyfikował chińską jednostkę na podstawie charakterystycznego oświetlenia używanego przez Chińczyków. Z kolei rzecznik zachodniego dowództwa filipińskiej armii – Stephen Penetrante, poinformował, że zatopienie kutra nie ma znamion wypadku i musiało być to celowe działanie chińskich marynarzy. Takie samo stanowisko przedstawił dowódca filipińskiej marynarki wojennej – wiceadmirał Robert Empedrad. Zwrócił uwagę na to, że filipiński kuter w momencie zdarzenia był zakotwiczony, co musiało być wyraźnie widoczne na radarze. Swoje poparcie dla opinii wojskowych przedstawił także senator Panfilo Lacson, który pełnił wcześniej funkcję komendanta policji. Dodał, że nawet jeżeli wydarzenie będzie rozpatrywane w kategoriach wypadku to i tak załoga chińskiego statku powinna odpowiedzieć za brak udzielenia pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia.
W imieniu Chin głos w sprawie zabrał rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych – Geng Shuang, który stwierdził, że zatopienie statku było efektem wypadku, wynikającego ze wzmożonego ruchu na Morzu Południowochińskim.
Zaskakujące w całej tej sytuacji było milczenie prezydenta Rodrigo Duterte, słynącego z szybkiego i często kontrowersyjnego komentowania wydarzeń dotyczących spraw państwa. Jak podaje filipiński portal informacyjny – Rappler, prezydent wziął udział w trzech publicznych wystąpieniach od czasu, kiedy Delfin Lorenzana odniósł się do zatopienia FB Gimber1, podczas których nie skomentował incydentu. Reakcja Duterte, a raczej jej brak, jest tym bardziej wymowna, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że jest to pierwszy przypadek w historii zatopienia filipińskiego statku przez Chińczyków. Podobna sytuacja miała miejsce po publikacji raportu filipińskiej armii odnośnie wzmożonej aktywności chińskich statków wokół wyspy Thitu. Prezydent Duterte dopiero po ponad 10 dniach udzielił głosu w tej sprawie, gdzie zapowiedział, że zarządzi desant żołnierzy na wyspę, jeżeli chińskie statki będą kontynuowały blokadę wyspy.
Tydzień po zatopieniu statku minister ds. energetyki Filipin – Alfonso Cusi, podczas swojego wystąpienia w San Jose, poinformował dziennikarzy, że milczenie Rodrigo Duterte jest wynikiem dokładnego badania sprawy przez prezydenta, który w ten sposób nie chce podejmować pochopnych decyzji.
Ostatecznie oba państwa zgodziły się na zorganizowanie wspólnego śledztwa, które będzie miało na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności zatopienia filipińskiego kutra rybackiego. Tego rodzaju rozwiązanie zostało zaproponowane przez rzecznika chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych – Lu Kang, podczas konferencji prasowej. Według doniesień prasowych ten sam sposób wyjaśnienia sytuacji przedstawił filipiński minister sprawiedliwości podczas posiedzenia rządu z 17 czerwca, co zostało zaakceptowane przez prezydenta. Tego samego dnia Duterte przerwał swoje milczenie, twierdząc, że wyklucza możliwość, iż zatopienie statku było incydentem morskim. Dodał jednak, że należy poczekać na wyniki śledztwa, żeby podjąć kolejne decyzje. Odmienne zdanie w tej sprawie przedstawił minister obrony – Delfin Lorenzana, który za pośrednictwem Twitter’a stwierdził, że wspólne śledztwo zaburza suwerenność obu państw. Jedno jest pewne, otóż na chwilę obecną wspólne śledztwo uchroni zarówno Chiny jak i Filipiny przed „utratą twarzy”, a także pozwoli na przedłużenie czasu trwania śledztwa, co w konsekwencji doprowadzi do rozmycia jednoznacznej odpowiedzialności za zatopienie kutra.