FocusOSA #89: Relacje Niemcy-Chiny

W Niemczech nie milkną komentarze dotyczące decyzji Departamentu Handlu USA o wpisaniu firmy Huawei na czarna listę. Zgodnie z wytycznymi Waszyngtonu amerykański Google nie będzie już dostarczać chińskiemu producentowi swojego oprogramowania – Huawei nie będzie więc mógł sprzedawać przyszłych modeli smartfonów ze wstępnie zainstalowanymi usługami Google, co radykalnie zmniejszy perspektywy sprzedaży w Europie. Dekret władz amerykańskich wpływa jednak nie tylko na relacje USA-Chiny i konkretnie na Huawei, ale także pośrednio na gospodarkę niemiecką.

Wydaje się, że jednym z największych przegranych tej rozgrywki może być Infineon – potentat na niemieckim rynku producentów podzespołów elektronicznych (m.in. kart pamięci, mikroprocesorów). Po ogłoszeniu decyzji o zawieszeniu współpracy z Huawei przez Alphabet Inc. firma Infineon ogłosiła, że również wstrzymuje dostawy dla chińskiego giganta ze względu na obostrzenia, jakie Stany Zjednoczone nałożyły na wszystkie przedsiębiorstwa, które używają amerykańskich technologii w swoich produktach. Jak się okazało, była to jednak pochopna decyzja, bowiem szefowie firmy w środę (22 maja br.) przyznali, że większość produktów, które Infineon dostarcza Huawei (wyłącznie z niemieckiej produkcji), nie podlega ograniczeniom prawnym kontroli eksportu USA, a zatem dostawy te mogą być kontynuowane bez przeszkód. Szybkie wycofanie się z kategorycznej decyzji może w kolejnych miesiącach przynieść korzyści niemieckiemu koncernowi, który już kilka godzin po wydaniu oświadczenia odrobił straty na giełdzie. Niewykluczone, że teraźniejsze zawirowania przyniosą paradoksalnie ogromne zyski dla Infineonu w przyszłości – dzisiejsza współpraca obu firm jest jeszcze niewielka (ok. 100 mln dolarów; dla porównania w ubiegłym roku Huawei osiągnął przychody rzędu 105 mld dolarów, a Infineon rzędu 7 mld dolarów), ale ma ona perspektywiczny charakter. Infineon może stać się bowiem idealnym zastępcą dla amerykańskich producentów chipów, którzy nie są w stanie produkować legalnie dla głównego chińskiego klienta poza USA.

Naprawdę poważne skutki amerykańska blokada może jednak przynieść Deutsche Telekom. Ten największy europejski operator telekomunikacyjny jest kluczowym klientem Huawei w zakresie wyposażenia sieci mobilnej i jak dotąd stawiał przede wszystkim na współpracę z chińskim potentatem w sprawie budowy przyszłej sieci 5G. Aukcja niemieckich częstotliwości 5G, która dobiega właśnie końca, już kosztowała Telekom około 2 mld euro więc firma boi się strat i wydłużenia czasu powstania w Niemczech technologii mobilnej piątej generacji nawet o dwa lata. Dlatego szef Deutsche Telekom, Timotheus Höttges, asekurując działania przedsiębiorstwa, przekonuje, że „nie ma powodu, aby nie współpracować z Huawei”, choć jednocześnie przyznaje, że jego firma będzie bardziej powściągliwa w doborze kontrahentów, a do współpracy – poza Huawei – zaprosi także Nokię, Ericssona oraz Cisco.

Niemiecki koncern telekomunikacyjny musi być ostrożny w działaniach, bowiem w USA działa jego najważniejsza spółka-córka, T-Mobile US, a amerykańska Federalna Komisja Łączności (Federal Communications Commission, FCC) poinformowała właśnie, że wyraża zgodę na przejęcie przez nią konkurencyjnej firmy Sprint. Transakcja o wartości 26,5 mld dolarów musi zostać jeszcze oficjalnie zatwierdzona przez FCC i Departament Sprawiedliwości. Jeśli to przejęcie się powiedzie, to T-Mobile US i Sprint w ciągu trzech lat od zakończenia fuzji mają zbudować sieć 5G obejmującą 97% amerykańskich gospodarstw domowych (w tym 85% gospodarstw na terenach wiejskich), a w ciągu 6 lat zagwarantować dostęp do usług 5G 99% populacji USA (90% na wsi). W ten sposób staną się realną konkurencją dla liderów na amerykańskim rynku telekomunikacji – Verizona i AT&T. Żeby to było jednak możliwe, Deutsche Telekom musi dokładnie przemyśleć swoją strategię współpracy zarówno z Amerykanami, jak i z Chińczykami. Tym bardziej, że w ostatnich tygodniach USA już żądały między innymi „dobrowolnego” zrzeczenia się technologii Huawei przez Deutsche Telekom. Bez wsparcia technologicznego Chińczyków, rozwój Deutsche Telekom wydaje się jednak niemożliwy.

Niemieckie Ministerstwo Gospodarki i Energii oświadczyło w poniedziałek (20 maja br.), że obecnie bada skutki reglamentacji wykorzystywania technologii Huawei dla niemieckich firm. Jednocześnie Berlin uważa, że amerykański zakaz handlu z chińskim przedsiębiorstwem powinien ograniczać się wyłącznie do terytorium Stanów Zjednoczonych i nie uderzać w niemieckie przedsiębiorstwa działające w Niemczech. Ministerstwo stoi na stanowisku, że należy „odrzucić eksterytorialne skutki przepisów krajowych”.

Tymczasem analitycy niemieckiego rynku są zgodni, że RFN zachowuje się zbyt naiwnie wobec Chin. W dalszej perspektywie te ostatnie „bez skrupułów” wykorzystają wiedzę i doświadczenie niemieckich partnerów biznesowych. Przed tak ufnym postępowaniem przestrzega m.in. Amrita Narlikar, szefowa German Institute of Global and Area Studies (GIGA). Badaczka twierdzi, że jeśli Niemcy obecnie stracą kontrolę nad rynkiem technologii, to nie odzyskają jej przez długi czas. Faktycznie wraz z rosnącą cyfryzacją technologia, bezpieczeństwo i rozwój są ze sobą ściśle powiązane, więc wycofywanie się z międzynarodowego wyścigu lub przeoczenie zachodzących zmian może okazać się niezwykle kosztowne dla RFN pod względem gospodarczym i politycznym. Jest jasne, że zarówno USA, jak i państwa europejskiej, w tym Niemcy, powinny egzekwować zasady dotyczące wielostronnego wolnego handlu i nie zachowywać się łatwowiernie. Będzie to możliwe, jeśli państwa stworzą spójną strategię względem ChRL. Niemieckie koła przedsiębiorców już przygotowały własną taktykę postępowania – w raporcie opublikowanym w styczniu br. przez Federalny Związek Niemieckiego Przemysłu (Bundesverband der Deutschen Industrie, BDI), zatytułowanym „Partnerzy i systemowi konkurenci – jak powinniśmy obchodzić się z chińską gospodarką sterowaną przez państwo?”, przedstawiono konkretne 55 zaleceń dla polityki niemieckiej i europejskiej, które mają doprowadzić do jej uodpornienia i zwiększenia skuteczności wobec wyzwań kreowanych przez Chiny, także w kontekście nasilającej się wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Autorzy zalecili w nim rozwijanie współpracy z Chinami (mimo różnic systemowych) z powodów zarówno pragmatycznych, jak i z uwagi na własne interesy („kooperacja pomimo konkurencji”).
Choć stanowisko BDI nie jest jednoznaczne z opinią rządu federalnego, można się spodziewać, że w obliczu zwiększającej się rywalizacji międzynarodowej, niemieccy przedsiębiorcy będą wywierali coraz większy nacisk na gabinet Angeli Merkel, celem stworzenia przejrzystej sieci współpracy przynoszącej zyski wszystkim stronom. Choć jak dotąd to spółki europejskie i amerykańskie były najważniejszymi partnerami dla koncernów niemieckich, obecnie ich miejsca przejmują korporacje z Chin – tylko w ubiegłym roku firmy z RFN realizowały przeszło 10.000 projektów w ChRL, a Państwo Środka ponad 2.000 projektów w Niemczech. Zmiana następuje więc na naszych oczach, a niemieckie firmy chcą być jej architektami.