FocusOSA #240: Relacje Chiny-EŚW

Bartosz Kowalski

13.09.2022

Wyjście z platformy współpracy wielostronnej Chin i Europy Środkowo-Wschodniej było koordynowane i zostało ogłoszone przez Estonię i Łotwę niemal synchronicznie 11 sierpnia br. Komunikaty obu państw brzmią podobnie, w oszczędny sposób uzasadniając powody decyzji o zerwaniu z formatem 16+1.

W komunikacie opublikowanym przez estońskie MSZ podkreślono, że władze w Tallinie będą kontynuować pracę nad konstruktywnymi i pragmatycznymi relacjami z Chinami, w tym nad rozwijaniem relacji EU-Chiny zgodnie z porządkiem międzynarodowym opartym na zasadach oraz takich wartościach jak prawa człowieka”. Przypomniano również, że od szczytu 17+1 w lutym 2021 roku, Estonia nie uczestniczyła w pracach formatu.

W podobnych sformułowaniach swój rozbrat z 16+1 ogłosiło MSZ Łotwy, które uzasadniło decyzję bieżącymi priorytetami w polityce zagranicznej  i handlowej, wskazało jednocześnie na chęć kontynuowania relacji z Chinami na szczeblu bilateralnym i w ramach formuły EU-Chiny, przy poszanowaniu prawa międzynarodowego, praw człowieka i porządku międzynarodowego opartego na zasadach.

W przeciwieństwie do Litwy, Estonia nie łączy swej decyzji bezpośrednio z zamiarem otwarciem przedstawicielstwa Tajwanu w Tallinie. Natomiast Łotwa, gdzie od lat działa „biuro przedstawicielstwo Tajpej”, wskazuje, że nie zamierza intensyfikować stosunków z Tajwanem. Mimo wszystko, władze w Tallinie są bardziej powściągliwe od rządu w Rydze w publicznym komunikowaniu niezadowolenia z polityki chińskiej. Tę ostrożność można naturalnie interpretować doświadczeniami Litwy, którą Chiny próbują od ponad roku zastraszać dyplomatycznie i szantażować gospodarczo. Ostatnim przykładem tego typu działań ze strony Pekinu, jest nałożenie sankcji na litewski wiceminister transportu i komunikacji Agnė Vaiciukevičiūtė w związku z jej wizytą na Tajwanie, nomen omen 12 sierpnia. Oprócz personalnych sankcji na minister Vaiciukevičiūtė, Chiny zapowiedziały zawieszenie jakiejkolwiek współpracy i wymiany z kierowanym przez nią ministerstwem. W odpowiedzi, strona litewska wyraziła ubolewanie z powodu decyzji Chin, która wpisuje się w pasmo nielegalnych działań prowadzonych przez Pekin wobec Wilna od ubiegłego roku.

Jak wyjaśnił na łamach niemieckiej prasy minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Rinkēvičs, ważną przesłanką rozwodu z Pekinem, jest zmieniający się kontekst międzynarodowy – jednym z powodów jest brak jasnego stanowiska Chin wobec rosyjskiej wojny z Ukrainą. Zdaniem szefa łotewskiej dyplomacji w ciągu dekady od inauguracji 16+1 roku sytuacja diametralnie się zmieniła: w 2012 roku liczono, że intensywniejsza współpraca gospodarcza będzie prowadzić do demokratyzacji, a „pewne państwa” zmienią nastawienie na pokojowe. Według ministra Rinkēvičsa założenie to musiało zostało zrewidowane najpóźniej w 2014 roku, po aneksji Krymu, a teraz jest to tym zasadniejsze.  Z kolei minister spraw zagranicznych Estonii Urmas Reinsalu w lapidarny sposób skwitował, że „[decyzja o opuszczeniu 16+1] po prostu ma sens”, dodając, że Chiny nie potępiły agresji rosyjskiej. Oba państwa opowiadają się również za możliwie najszerszą formułą artykulacji interesów państw UE w relacjach z Chinami – „27+1”.

Łotwa i Estonia w dyplomatyczny sposób deklarują otwarcie to, co jest odczuwane przez większość rządów Europy Wschodniej oprócz Węgier i Serbii. Chiny – przynajmniej do pewnego momentu – były postrzegane jako możliwa przeciwwaga dla Kremla, lub choćby jako siła zainteresowana powściąganiem imperialnych działań Rosji w Europie Wschodniej z uwagi na rozwijanie własnych interesów gospodarczych i kolejnych połączeń kolejowych w regionie. Dekadę później Chiny nie tylko suflują narrację rosyjską odnośnie do przyczyn wojny w Ukrainie, ale pomimo relatywnie słabego zaangażowanie inwestycyjnego zdołały zwiększyć wpływy w regionie, m.in. poprzez kooptację lokalnych elit politycznych.

Chińskie MSZ dotychczas nie odniosło się do decyzji Estonii i Łotwy, choć próbuje dyskretnie „gasić pożar” w formacie. Temu celowi służyć ma zmiana na stanowisku specjalnej wysłanniczki ds. współpracy Chin i Europy Środkowo-Wschodniej, która wraz z ekspertami z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych w dniach 10-24 września odwiedzi sześć państw regionu. (Dotychczasową wysłanniczkę Huo Yuzhen zastąpiła Jiang Yu, była ambasadorka ChRL w Albanii). Jednak nie należy oczekiwać, że zmiany personalne przyczynią się do zmiany nastawienia państw Europy Wschodniej do Chin i 16+1, które pogorszyło się wyraźnie w związku z wsparciem Pekinu dla Moskwy.

W przeciwieństwie do chińskiego MSZ do decyzji Estonii i Łotwy niemal natychmiast odniósł się rzecznik Departament Stanu USA Vedant Petal, który stwierdził, że dzięki temu państwa bałtyckie staną się bardziej odporne na zagrożenia. Zdaniem Petala oba państwa, jako członków NATO, łączą z Waszyngtonem silne więzi obronne, gospodarcze oraz normatywne, a Europa i USA są coraz bardziej zbieżne odnośnie do percepcji zagrożeń ze strony Rosji i wspierających ją Chin. Oprócz rozczarowania efektami gospodarczych rezultatów 16+1, to właśnie sojusz wojskowy z USA (NATO) oraz „bezgraniczne partnerstwo” Moskwy i Pekinu utrzymujące się w w czasie agresji rosyjskiej na Ukrainę są głównymi przesłankami decyzji podjętych przez rządy w Tallinie i Rydze. Z pewnością fakt, że decyzja o wyjściu z 16+1 została ogłoszona w trakcie największych w historii chińskich manewrów wojskowych wokół Tajwanu nie jest przypadkowa, wskazując na Stany Zjednoczone jako ważny czynnik przy jej podjęciu. Niemniej zarówno Estonia, jak i Łotwa, podkreśliły potrzebę większej jedności UE w polityce wobec Chin. Do decyzji sąsiadów odniósł się również minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielus Landsbergis, który natychmiast pochwalił ich posunięcie, wskazując, że 14+1 powinno zostać zastąpione przez szeroką formułę skupiającą wszystkie państwa UE, a więc 27+1.

Co dalej z 14+1?

Wśród państw, które są wymieniane, jako następne do wzięcia rozbratu z 14+1, znajdują się Czechy. Jednak czeski MSZ zaczął studzić emocje, wskazując, że decyzja ta uzależniona jest od polityki wewnętrznej i rozwód z chińskim formatem nastąpi nie wcześniej niż po przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Jak powiedział minister spraw zagranicznych Jan Lipavský (Partia Piratów), Czechy na razie zostają w formacie, pomimo że korzyści z niego płynące są niewielkie – dlatego dla rządu w Pradze kluczowa jest współpraca bilateralna. Wydaje się więc, że dopóki funkcję prezydenta Czech będzie pełnił Miloš Zeman, czołowy orędownik współpracy z Chinami, z uwagi na uwarunkowania w polityce wewnętrznej, rząd w Pradze nie zdecyduje się na radykalne przewartościowanie stosunków z Chinami; wybory prezydenckie odbędą się w 2023 roku.

We wspomnianym wywiadzie, Minister Lipavský poinformował również, że Estonia i Łotwa z uprzedzeniem powiadomiły Czechy o opuszczeniu 16+1. Dlatego można domniemywać, że Tallin i Ryga próbowały przekonać do swojego pomysłu również inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej.

Bez względu na to czy format 14+1 przetrwa w obecnym stanie liczebnym, czy kolejne państwa opuszczą jego szeregi w najbliższych miesiącach, chińska platforma multilateralna będzie funkcjonować tylko pozornie. Powzięta przez państwa bałtyckie krytyczna refleksja nad chińskim wsparciem dla Kremla i formatem 16+1 jako narzędziu służącemu przede wszystkim realizacji celów politycznych Pekinu, jest z pewnością podzielana w innych stolicach wschodnioeuropejskich. Bierne trwanie w chińskiej układance nakłada się jednak na sieć rozmaitych zależności: obawę przed antagonizowaniem Pekinu, przetasowaniami w polityce wewnętrznej czy po prostu uwikłaniem w realizację partykularnych interesów.