29.04.2022
W obliczu agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, oczy wszystkich obserwatorów społeczności międzynarodowej skierowane są na region Europy Środkowej i Wschodniej. Każda aktywność związana z wojskowością, rodzi pewne obawy co do potencjalnej eskalacji konfliktu w innych państwach. Niejasne intencje Rosji co do dalszych działań wojennych na Ukrainie oraz wzrost napięć w Naddniestrzu tworzą niebezpieczne środowisko – w szczególności w regionie Bałkanów – do ewentualnego rozwoju konfliktu. W tych warunkach, Chińska Republika Ludowa zdecydowała się na dostarczenie Serbii przeciwlotniczych systemów rakietowych. Czy Chiny oraz Serbia chcą jedynie podkreślić swoje strategiczne partnerstwo poprzez demonstrację współpracy w zakresie militarnym, czy też jest to część większej całości budującej przyczółek Chin w Europie?
Rzecznik chińskiego MSZ, Zhao Lijian przekazał informację, iż dostawy sprzętu wojskowego wpisują się w roczny harmonogram współpracy wojskowej obu państw, która „nie jest skierowana przeciwko żadnej ze stron trzecich i nie ma nic wspólnego z obecną sytuacją”. Dostawy obejmowały baterię pocisków średniego zasięgu FK-3 w ramach postanowień z 2019 r., zwieńczonych kontraktem w 2020 r., zakładającego również dostawę wojskowych dronów CH-92 produkcji China Aerospace Science and Technology Corporation. Baterie FK-3 są eksportową wersją chińskiego systemu rakiet ziemia-powietrze, znanego w Chinach jako HQ-22, który wszedł do wyposażenia Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChAL-W) w 2017 r. System ten porównywany jest do amerykańskich rakiet Patriot oraz rosyjskich systemów S-300.
Wartym podkreślenia jest fakt, iż ChAL-W do transportu systemów rakietowych użyła sześciu samolotów Xi’an Y-20, które w ciągu dwóch dni dostaw wykonywały loty nad terytorium dwóch państw NATO – Bułgarii i Turcji, aby ostatecznie wylądować w bazie lotniczej serbskich sił powietrznych Batajnica (gm. Zemun, Belgrad). Inne źródła podają, iż chińskie samoloty wojskowe przyziemiły bezpośrednio na lotnisku Nikoli Tesli w Belgradzie. Co ciekawe, Prezydent Aleksandar Vučić miał być rozczarowany faktem, iż kraje NATO odmawiają wykorzystania ich przestrzeni powietrznej na dostawę sprzętu wojskowego z Chin, niemniej ostatecznie zarówno Sofia jak i Ankara zgodziły się na przeloty. Ponadto, z obserwacji osób zainteresowanych tematem wynika, iż samoloty należały do 13. Dywizji Transportowej 37. Pułku Lotniczego Sił Powietrznych ChAL-W stacjonujących w Kaifeng (prow. Henan). Według ekspertów, powyższa aktywność stanowiła „demonstrację siły” chińskiej armii, mającą ukazać jej globalny zasięg i możliwości, szczególnie w obliczu toczącego się w Europie konfliktu militarnego.
W tym kontekście należy zwrócić uwagę na postawę Waszyngtonu. Stany Zjednoczone w przeszłości zwróciły się do władz w Belgradzie, aby nie dokonywała zakupu chińskich systemów rakietowych, a skupiła się na unowocześnieniu własnej armii sprzętem o zachodnich standardach, jeśli Aleksandar Vucić nadal realnie myśli o członkostwie w Unii Europejskiej. Fakty są jednak takie, iż Serbia stała się pierwszym operatorem chińskich systemów przeciwlotniczych w Europie. Podobna sytuacja miała miejsce w 2020 r., kiedy to po dostawie chińskich dronów Chengdu Pterodactyl-1 (Wing Loong), Serbia była pierwszym państwem w Europie, który miał do swojej dyspozycji chińskie drony bojowe.
Powyższe wydarzenia rodzą realne obawy co do intencji Belgradu. Agencja Associated Press przekazała informację, iż Serbia przeznacza rocznie 1,4 mld EUR na zbrojenia i wojsko, często korzystając ze sprzętu pochodzącego z Rosji i Chin. Swoje obawy wyrazili już oficjalnie Prezydent Czarnogóry Milo Djukanović i Premier Kosowa Albin Kurti. Djikanović miał również powiedzieć, iż „Serbia kupuje broń od krajów, które wydają się być otwartymi wrogami Europy i NATO”. Biorąc pod uwagę powyższe, a także fakt, iż Serbia odmówiła przyłączenia się do sankcji UE wobec Rosji w związku z atakiem na Ukrainę, należy wnosić, iż Belgrad oddala się od UE a kroczący w stronę autorytaryzmu rząd Any Brnabić z Prezydentem Aleksandarem Vuciciem na czele coraz częściej będzie łączony z działaniami Moskwy i Pekinu. W tym kontekście należy zacytować wypowiedź Ding Yifana, analityka w Centrum Badań nad Rozwojem Rady Państwowej ChRL, który powiedział, iż „[nie spodziewa się] aby umowa zbrojeniowa jeszcze bardziej utrudniła stosunki chińsko-unijne i bez względu na wszystko UE będzie niezadowolona [z aktywności Chin]. I co z tego?”. Z drugiej strony powstaje zasadne pytanie, czy Unii Europejskiej w kluczowych dla regionu dekadach potrzebny kolejny partner, który w spornych momentach będzie działać wspólnie z Pekinem i Moskwą?
Ze względu na oficjalną doktrynę serbskiej polityki zagranicznej opartej na tzw. „czterech filarach” wprowadzonej przez ówczesnego prezydenta Borisa Tadicia w 2009 r., Serbia w ramach tejże wielowektorowej polityki stara się utrzymać dyplomatyczny balans pomiędzy Chinami, Rosją, Stanami Zjednoczonymi oraz Unią Europejską. Pytanie, czy w obliczu zaostrzających się antagonizmów pomiędzy Wschodem a Zachodem, polityka ta będzie do utrzymania? Kurs polityki prowadzonej przez Aleksandara Vucicia cieszącego się po kwietniowych wyborach wyjątkowo wysokim mandatem społecznym doprowadził do sytuacji, w której po raz pierwszy w historii w badaniach Ipsos, większość serbskiego społeczeństwa jest przeciwna włączeniu Serbii w struktury UE. Za włączeniem Serbii do UE opowiada się 35% ankietowanych, natomiast 44% jest przeciwnych członkostwu. Aleksandar Vučić po publikacji powyższych wyników powiedział, iż „są one podobne do nastrojów rządzącej Serbskiej Partii Postępowej. Z drugiej strony powiedział, iż Serbia „ma swoje miejsce w UE, niemniej [Serbia] powinna zachować niezależność w podejmowaniu decyzji, przynajmniej do momentu, w którym [ten kraj] nie stanie się jej członkiem”. Wygląda na to, iż Vučić nadal próbuje „grać na czas” w kwestii decyzji podejmowanych przez Belgrad, a odnoszących się do inwazji rosyjskiej na Ukrainie. Dwutorowość podejścia serbskich elit względem UE można z powodzeniem ekstrapolować na stosunek Belgradu do Moskwy a także Waszyngtonu. W tym względzie należy podkreślić, iż na przestrzeni ostatnich miesięcy Serbia głosowała za przyjęciem trzech rezolucji ONZ potępiających rosyjską agresję na Ukrainę, ale nie przyłączyła się do międzynarodowych sankcji wobec Moskwy. Podobnie można interpretować podejście rządu w Belgradzie w kwestii stosunków z USA, gdyż m.in. po ustaleniach związanych z tzw. „Porozumieniem Waszyngtońskim” z września 2020, można było odnieść wrażenie, iż Serbia odejdzie ze współpracy z Huawei w kwestii sieci 5G. Niecałe dwa tygodnie po trójstronnym spotkaniu Vučić-Hoti-Trump, Serbia dopuściła do otwarcia w Centrum Innowacji i Rozwoju firmy Huawei w stolicy, co według tamtejszego rządu nie pogwałciło ustaleń zawartych w Waszyngtonie. Wyjątkiem w tym względzie wydaje się polityka Belgradu w stosunku do Pekinu. Na ten moment jest ona bezkompromisowa i to „chiński filar” jawi się jako najsilniejszy w kontekście kreowania serbskiej polityki wielowektorowej.