29.11.2021
Próba zablokowania promocji niemieckiej biografii Xi Jinpinga
Do niemieckiej debaty publicznej powrócił ostatnio temat roli, jaką w przestrzeni politycznej odgrywają Instytuty Konfucjusza. Impuls do ponownego przemyślenia odgrywanej przez nie funkcji dała prezentacja biografii przewodniczącego ChRL autorstwa dwóch znanych dziennikarzy Stefana Austa i Adriana Geigesa pt. „Xi Jinping – najpotężniejszy człowiek na świecie”. Przeciwko akcji promocyjnej książki, pierwotnie planowanej wspólnie z dwoma Instytutami Konfucjusza, stanowczo wypowiedziały się chińskie środowiska akademickie oraz konsulat w Düsseldorfie. Krótko po tym wydarzeniu federalna minister edukacji Anja Karliczek, wystosowała list do rektorów niemieckich uczelni wyższych, w którym domagała się przeanalizowania ich współpracy z Instytutami Konfucjusza podkreślając, że stanowią one „długie ramię Pekinu”, które „zmusza uczelnie do cenzurowania omawianych treści”. W tym miejscu warto przybliżyć motywy tego politycznego napięcia a także reakcje świata nauki i polityki.
Główny powód do zaognienia sytuacji w dwustronnych relacjach dała książka przygotowana przez dwóch publicystów - Stefana Austa i Adriana Geigesa. Pierwszy z nich był wieloletnim redaktorem naczelnym opiniotwórczego magazynu „Der Spiegel”, a obecnie jest wydawcą dziennika „Die Welt”, drugi natomiast przez lata był korespondentem niemieckich mediów w ChRL. Obaj przygotowali publikację zatytułowaną „Xi Jinping – najpotężniejszy człowiek na świecie” (Xi Jinping – Der mächtigste Mann der Welt, Piper-Verlag 2021), która ukazała się w lipcu br. Jest to błyskotliwa analiza władzy, kultu jednostki i autokracji, która w niedługim czasie stała się bestsellerem na niemieckim rynku wydawniczym.
Pod koniec października promocja tej książki miała odbyć się w Instytutach Konfucjusza w Hanowerze oraz w Duisburgu (IK Metropole Ruhr). Krótko przed planowanymi spotkaniami autorskimi oba IK wycofały się z organizacji. Ostatecznie udało się ad hoc zorganizować webinarium na Uniwersytecie Duisburg-Essen, a prezentację książki moderował były ambasador Niemiec w Chinach, Volker Stanzel. Jakkolwiek cała sytuacja wywołała konsternację wśród niemieckiego środowiska naukowego.
Rektor Uniwersytetu Duisburg-Essen, prof. Ulrich Radtke, przyznał publicznie że były naciski ze strony chińskiej w sprawie prezentacji biografii chińskiego przywódcy. Radtke ujawnił, że ta sytuacja „to nie jest przypadek odosobniony”, a chińska presja „wpływa na naszą wolność nauki”. Podkreślił ponadto, że Chińczycy wymagają od niemieckich partnerów stosowania cenzury względem omawianych treści, co jest niedopuszczalne w niemieckiej kulturze naukowej i politycznej. Podobnie o sprawie wypowiedział się jeden z dyrektorów IK w Duisburgu, prof. Markus Taube, który przyznał że partnerska uczelnia w Wuhan „odradzała mu organizację tej imprezy”.
Ponadto, według oświadczenia wydawnictwa Piper-Verlag, które opublikowało biografię, interweniował Uniwersytet Tongji z Szanghaju, jednostka partnerska dla uczelni w Hanowerze. Według wydawcy, także chiński konsul generalny w Düsseldorfie, Feng Haiyang, interweniował osobiście aby zapobiec zdarzeniu. O wyjaśnienie sprawy promocji książki zwróciła się również chińska ambasada w Berlinie. Jest to zatem pierwszy potwierdzony oficjalnie przypadek udanego wpływu chińskich agencji rządowych na instytuty w Niemczech.
Tak bezpośredni wpływ na programowanie działań Instytutów Konfucjusza jest więc novum, choć zawsze miały one budzący kontrowersje status. W RFN funkcjonują one jako zarejestrowane stowarzyszenia. I choć chińska instytucja kulturalna Hanban, sprawująca pieczę nad nauczaniem języka i kultury chińskiej na świecie, zapewnia pieniądze, wykładowców i materiały dydaktyczne dla słuchaczy, to jednak działalność łącznie dziewiętnastu IK w Niemczech opiera się całkowicie na ścisłej współpracy z uczelniami. Niemieckie uniwersytety udostępniają całą infrastrukturę, pomagają w pozyskiwaniu środków na organizację wystaw oraz licznych wydarzeń kulturalnych. Było więc kwestią czasu kiedy ten wyjątkowy status IK, funkcjonujących w oparciu o ośrodki akademickie, doprowadzi do politycznych tarć względem rozumienia takich wartości jak wolność prowadzenia badań i swoboda wypowiedzi.
Po wydarzeniach związanych z promocją biografii Xi postawiono pytania o to czy Chiny ograniczają wolność niemieckiej nauki? I czy nie należałoby ich zlikwidować? Tutaj odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Celem Instytutów Konfucjusza jest przede wszystkim wymiana wiedzy. Jak podkreśla prof. Taube chodzi o budowanie wiedzy o Chinach opartej na faktach i „umożliwienie oświeconego dyskursu”. Niemieccy eksperci - sinolodzy, ekonomiści, politolodzy - utrzymują kontakty z partnerskimi uczelniami w Chinach i zapraszają naukowców wizytujących do RFN. W przypadku Instytutu Konfucjusza Metropole Ruhr w Duisburgu jest on również zaangażowany w działania paradyplomatyczne, bowiem od 1982 roku istnieje silna współpraca miasta z Wuhan. W prowadzonym przez prof. Taube IK w Duisburgu swoje miejsce znajdują również tematy krytyczne: zwiększający się wpływ partii komunistycznej czy stanowisko Chin wobec Tybetu. Dlatego odwołanie promocji książki Austa i Geigesa zaskoczyło niemieckich partnerów.
Jednocześnie niemieccy badacze dostrzegają, że nastrój w Chinach faktycznie staje się coraz bardziej opresyjny, a same Instytuty Konfucjusza są coraz ostrożniejsze w wyborze podejmowanych tematów. Widać to szczególnie w kontekście osoby Xi Jinpinga. Jak zauważa ekspertka Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej Didi Kirsten Tatlow, Xi postrzegany jest jako „święte centrum” chińskiego systemu władzy w ramach „dziedzictwa tradycji cesarskiej”. Stąd to wyczulenie na publikację pióra Austa i Geigesa.
Wspomniane wydarzenie odbiło się szerokim echem także w Berlinie. Asumpt do podjęcia szeroko zakrojonej dyskusji dała federalna minister edukacji, Anja Karliczek. Szefowa resortu wezwała niemieckie uniwersytety do krytycznego przyjrzenia się ich współpracy z Instytutami Konfucjusza. W liście do Niemieckiej Konferencji Rektorów oraz Konferencji Ministrów Edukacji i Kultury poszczególnych krajów związkowych minister Karliczek opowiedziała się za „wykorzystaniem bieżących wydarzeń jako okazji do ponownej oceny roli Instytutów Konfucjusza w niemieckim krajobrazie szkolnictwa wyższego” oraz za tym by „wyciągać z tej analizy właściwe wnioski”. Jak wskazała, choć Instytuty Konfucjusza są powiązane z niemieckimi uczelniami partnerskimi, to dostrzegany „wpływ chińskiego rządu” jest „nie do zaakceptowania”.
Faktycznie wspomniany incydent dotyczący promocji książki pokazał, że autonomia uniwersytetów jest kwestionowana w znaczący sposób przez ChRL. Dlatego minister Karliczek zwróciła się do uniwersytetów o „zwiększenie troski o kompleksowe wyjaśnienie faktów”, ale także o zintensyfikowanie współpracy z Federalnym Urzędem Ochrony Konstytucji i z Federalną Służbą Wywiadowczą. W swoim raporcie z 2020 roku Urząd Ochrony Konstytucji nazwał IK „istotnymi podmiotami wywierającymi wpływ”, które na różne sposoby „chcą podważać wolność akademicką w Niemczech”.
Niewątpliwie w wielu kwestiach - także wolności badań i swobody wypowiedzi - strona chińska i niemiecka mają sprzeczne oczekiwania. Widać to wyraźnie w odniesieniu do funkcjonowania Instytutów Konfucjusza w Niemczech. Jednak mimo pojawiających się kontrowersji pozostają one nadal mostami łączącymi oba społeczeństwa, ułatwiają zmianę przez zbliżenie. Stanowią ponadto „papierek lakmusowy” dla podejmowanych tematów i pomagają zdiagnozować kierunki, w których zmierza chińska narracja. Zatem ich ewentualna likwidacja w Niemczech byłaby raczej kontrskuteczna.