FocusOSA #185: Relacje Niemcy-Chiny

Mimo pandemii Covid-19 i słabszych wyników gospodarczych Niemcy pozostają najpopularniejszym celem inwestycji dla chińskich firm w Europie. Liczba przejęć wyniosła w ubiegłym roku 28 – najwięcej w Unii Europejskiej. Jednocześnie w całej Europie nastąpił wyraźny spadek aktywności inwestycyjnej przedsiębiorców z Państwa Środka – ze 182 w 2019 roku do 132, osiągając najniższy poziomu od ośmiu lat. Wartość transakcji spadła z 17,2 do 1,5 mld dolarów. W tym miejscu warto zastanowić się, jak wygląda wolumen chińskich inwestycji i które z firm niemieckich zyskały szczególne zainteresowanie inwestorów.

Joanna Ciesielska-Klikowska

Według opublikowanych ostatnio badań firmy doradczej EY, chińskie koncerny przejęły w ubiegłym roku udziały w 28 firmach niemieckich. To o 11 więcej niż we Francji oraz o 19 więcej niż w Szwecji. Nawet w Wielkiej Brytanii, której rodzime przedsiębiorstwa są niezwykle atrakcyjne dla chińskich inwestorów, w ubiegłym roku podobnych przejęć było 21. Co bardzo istotne jednak, sam wolumen inwestycji w RFN zmniejszył się aż o 92%, tzn. do 376 mln dolarów. W kwocie tej nie uwzględniono jednak inwestycji venture capital w niemieckie startupy, w których pojawiły się chińskie firmy w ramach międzynarodowych grup inwestorów – te inwestycje wyniosły 292 mln dolarów. Łącznie zatem chińskie inwestycje w przedsiębiorstwa działające nad Renem wyniosły 668 milionów dolarów (dla porównania w 2019 roku ich wysokość wyniosła prawie 4,7 mld dolarów, zaś w rekordowym 2017 roku aż 13,7 mld dolarów).

Niewątpliwie pandemia miała zauważalny wpływ na rynek, co skutkowało tym że wiele transakcji było opóźnionych, a w niektórych przypadkach współpraca handlowa była całkowicie wstrzymana. Chińscy inwestorzy byli również znacznie mniej aktywni niż w poprzednich latach. Dopiero jesienią 2020 roku zainteresowane strony coraz częściej zawierały nowe umowy. Jednocześnie ubiegły rok przyniósł głównie drobne transakcje, firmy unikały bowiem większych inwestycji ze względu na znaczne ryzyko. Niektóre chińskie firmy, które dokonały już przejęć w Europie, stanęły w obliczu związanego z pandemią spadku sprzedaży w swoich europejskich przedsiębiorstwach. Zamiast przejmować nowe, starały się więc ratować dotychczasowe inwestycje.

Niemniej zainteresowanie chińskich firm rynkiem europejskim pozostało wysokie, czego nie zmieniły ani spory polityczne, ani pandemia. Nie zmieniły się także obszary zainteresowań inwestorów z Państwa Środka. Podobnie jak w ubiegłych latach chińskie firmy kupowały głównie przedsiębiorstwa aktywne w tradycyjnym przemyśle maszynowym i motoryzacyjnym. Największą inwestycją w Europie w ubiegłym roku był zakup dodatkowych udziałów, a tym samym całkowite przejęcie szwedzkiego producenta samochodów elektrycznych National Electric Vehicle Sweden AB (NEVS) przez Evergrande Group o wartości 380 mln dolarów. Drugą co do wielkości transakcją był zakup udziałów w niemieckiej firmie Lilium, operatora taksówek powietrznych w Monachium, przez chińską Tencent Group (240 mln dolarów). Na trzecim miejscu było wejście China Communications Construction Group do portugalskiej firmy budowlanej Mota Engil za 200 mln dolarów.

Jednocześnie Chińczycy są coraz bardziej aktywni w branżach związanych z biotechnologią i technologią medyczną. Dwie z dziesięciu najdroższych transakcji w ubiegłym roku były bezpośrednio związane z epidemią – pod koniec grudnia 2020 roku chińska firma farmaceutyczna WuXi Biologics za 184 mln dolarów kupiła od niemieckiego Bayer AG fabrykę w Wuppertalu gdzie produkowane będą m.in. szczepionki przeciwko Covid-19; natomiast firma farmaceutyczna Fosun Pharma w tym samym czasie przejęła mniejszościowy pakiet udziałów w firmie biotechnologicznej BioNTech z Moguncji za 50 mln dolarów. Celem jest dostarczenie ChRL co najmniej 100 milionów dawek szczepionki na bazie mRNA BNT162 w 2021 roku.

Analizując sytuację na niemieckim rynku na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy można dojść do kilku wniosków. Ewidentnie w wyniku załamania gospodarczego na początku pandemii w Niemczech spadły wyceny spółek na rynkach finansowych. Jednocześnie istniało duże ryzyko, że firmy mogą wpaść w kłopoty finansowe. Obie zmiany mogły ułatwić przejęcia i inwestycje kapitałowe. Z drugiej strony firmy innowacyjne, działające w sektorze medycznym oraz rozwijające najnowsze technologie, poszukiwały inwestorów zagranicznych zdolnych sfinansować kosztowne badania i umożliwiające późniejszy rozwój na międzynarodowym rynku.

Te dwa aspekty stanowiły poważne wyzwanie dla rządu federalnego, który sam doceniając innowacyjność niemieckich firm nie chciał dopuścić do nieskrępowanego wykupu udziałów przez inwestorów spoza UE. Począwszy od wiosny ubiegłego roku politycy niemieccy wskazywali, że osłabienie gospodarki w wyniku epidemii może doprowadzić do nasilenia przejęć przez zagraniczne koncerny, zwłaszcza w obszarach krytycznych dla walki z wirusem. Federalny minister transportu, Andreas Scheuer, mówił zaś w bezpośrednich słowach, że Covid-19 „nie jest wyłącznie atakiem wirusowym; po jego zakończeniu możemy również doświadczyć ataku gospodarczego”. Dlatego Berlin uruchomił program wieloaspektowej pomocy gospodarczej, który miał zapobiec poważnemu kryzysowi a w konsekwencji wyprzedawaniu niemieckich firm. Ponadto w obszarze legislacyjnym znowelizowano ustawę o handlu zagranicznym, a także wprowadzono zmiany do rozporządzenia wykonawczego do ustawy o handlu zagranicznym. Celem tych działań było wdrożenie wymogów unijnych w zakresie kontroli zagranicznych przejęć i wykupu udziałów, wprowadzonych zresztą pod naciskiem RFN. Te działania przyniosły swój efekt – uniemożliwiono przejęcie spółki specjalizującej się w technologiach radiowych i mikroelektronice IMST GmbH; zakazano ponadto sprzedaży do Chin produktów firmy Mynaric AG, specjalizującej się w komunikacji laserowej, która opracowuje produkty pozwalające na przesyłanie danych z dużą szybkością i na duże odległości.

Działania rządu w Berlinie budzą jednak pewne pytania o stopień zaangażowania państwa w gospodarkę. Wielokrotnie przewijające się w dyskursie publicznym rozmowy o „wyprzedaży rodowych sreber” podnoszą kwestie ochrony rodzimych przedsiębiorstw przed wykupem ze strony zagranicznych koncernów, ale także dopuszczalnej ingerencji państwa i UE w proces zakupów i sprzedaży na międzynarodowym rynku. Niemieccy przedsiębiorcy podkreślają znaną frazę, że „kapitał nie ma narodowości”. Tymczasem politycy w Berlinie zwracają często uwagę, że narodowość mają niewątpliwie właściciele i zarządzający tym kapitałem, a to oni decydują, gdzie i jak powinien on zostać ulokowany. Inwestycje mogą być zaś przez nich wykorzystywane do gospodarczego i politycznego szantażu. Zadaniem rządu jest zatem balansowanie pomiędzy oczekiwaniami kół biznesowych a interesem państwowym. Promowaną koncepcją jest więc ułatwianie współpracy, ale bez możliwości przejęcia strategicznych firm.

W tym kontekście ciekawym rozwiązaniem mogą być niemiecko-chińskie startupy, zyskujące w ostatnim czasie duże zainteresowanie. Faktycznie rynek chiński nabiera coraz większego znaczenia dla niemieckich startupów nie tylko ze względu na dużą liczbę potencjalnych klientów i użytkowników, ale także dlatego, że startupy często świadomie poszukują międzynarodowej wymiany innowacyjnych technologii i modeli biznesowych. To otwiera zupełnie nowe szanse i możliwości. Współpraca niemiecko-chińska w dziedzinie medycyny (choćby w dziedzinie produkcji szczepionki na SARS-CoV-2) jest tego najlepszym dowodem i może zostać formą pośrednią między ochroną strategicznych sektorów gospodarki niemieckiej a współpracą z Chińską Republiką Ludową.