FocusOSA #173: Polityka w ASEAN

Rok 2020 został całkowicie zdominowany przez pandemię koronawirusa, która stała się również jedną z głównych osi kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. Jest to o tyle istotne, że rywalizacja na linii Waszyngton-Pekin w coraz większym stopniu jest widoczna w Azji Południowo-Wschodniej, zarówno w przypadku możliwego gorącego konfliktu w Cieśninie Tajwańskiej lub na Morzu Południowochińskim jak i w sferze gospodarczej, ideologicznej czy medycznej – zwłaszcza w kontekście dystrybucji szczepionek na COVID-19. Eskalacja napięć pomiędzy mocarstwami w kwestiach dotyczących handlu, szpiegostwa, pandemii czy tematach politycznych takich jak status Tajwanu, sytuacja w Xinjiangu czy Hongkongu, a także spór na Morzu Południowochińskim nie tylko prowadzą do destabilizacji regionu, ale wywierają presję na państwach ASEAN, aby opowiedziały się po jednej ze stron, czego chcą uniknąć za wszelką cenę.

Mateusz Chatys

Według badań opinii publicznej, przeprowadzonych przez singapurski think-tank ISEAS-Yusof Ishak Institute, zaangażowanie USA w regionie spadło lub znacznie spadło według 68% ankietowanych w 2019 roku i 77% w 2020 roku. Natomiast na pytanie czy USA sprawdzą się w roli strategicznego partnera i gwaranta stabilności w regionie, poziom braku zaufania w tym zakresie wzrósł z 34,6% w 2019 roku do 47% w 2020 roku. W związku z tym nasuwa się pytanie czy Joe Biden razem ze swoją administracją będzie w stanie odbudować zaufanie ASEAN do Stanów Zjednoczonych i przejść do aktywniejszego balansowania wpływów Pekinu w tym regionie?

W tym kontekście należy omówić toczące się dyskusje w Waszyngtonie. Przy okazji promocji swojej najnowszej książki na temat interakcji Stanów Zjednoczonych i Chin w Azji Południowo-Wschodniej, wybitny amerykański sinolog – David Shambaugh zwraca uwagę na sześć kwestii, które powinny być wzięte pod uwagę, aby poprawić amerykański wizerunek i zdolność równoważenia chińskich wpływów w regionie. Po pierwsze zwraca uwagę na konieczność szybkiego mianowania ambasadorów we wszystkich państwach ASEAN, ponieważ w niektórych przypadkach (np. w Singapurze) placówki dyplomatyczne funkcjonują przez kilka lat bez ambasadora. Następnie zwraca uwagę na konieczność przystąpienia do CPTPP, czyli nowej formuły Partnerstwa Transpacyficznego. Takie posunięcie wydaje się logiczne, biorąc pod uwagę finalizację RCEP w listopadzie bieżącego roku i sygnały płynące od samego przewodniczącego ChRL o gotowości przystąpienia Chin do CPTPP. Oprócz multilateralnej umowy o wolnym handlu w ramach CPTPP, Shambaugh wskazuje również na potrzebę zawarcia dwustronnej umowy USA-ASEAN, podobnie jak to zrobiły Chiny w 2009 roku. ASEAN jest szóstą największą gospodarką na świecie z PKB wynoszącym 2,8 bln USD, a także czwartym największym partnerem handlowym USA, którego wartość w 2018 roku wyniosła 350 mld USD. Na uwagę zasługuje też fakt, że łączna kwota amerykańskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych w ASEAN wynosi 329 mld USD i jest większa od sumy inwestycji z Chin, Japonii oraz Korei Południowej.

W kontekście współpracy i pomocy z zakresu bezpieczeństwa nie ma potrzeby większych zmian. To z uwagi na fakt, że jest ona stosunkowo dobrze oceniana i utrzymywana na wysokim poziomie. Ostatnim przykładem aktywności w tym obszarze była wizyta na początku grudnia amerykańskiego sekretarza obrony Christophera Millera na Filipinach, gdzie potwierdzono przekazanie sprzętu wojskowego za kwotę 29 mln USD. Z kolei zaledwie miesiąc wcześniej poinformowano o dostawie pocisków i drona ScanEasgle o wartości 19 mln USD. Według danych amerykańskiej ambasady w Manili od 2015 roku państwo to otrzymało różnego rodzaju sprzęt wojskowy o wartości 685 mln USD, co czyni Filipiny największym beneficjentem tego rodzaju wsparcia w regionie Indo-Pacyfiku. Nie brakuje jednak obszarów, w których nowa administracja będzie musiała się wykazać. Będą to przede wszystkim negocjacje w sprawie umowy z 1999 roku dotyczącej warunków przebywania amerykańskich żołnierzy na Filipinach (Visiting Forces Agreement, VFA). Prezydent Rodrigo Duterte wycofał się z VFA w lutym 2020 roku, ale proces zakończenia obowiązywania został wstrzymany w czerwcu na okres sześciu miesięcy. Do dodatkowego przedłużenia o kolejne pół roku doszło w listopadzie bieżącego roku, co można odczytywać jako sygnał dla Joe Bidena, że umowa jest wciąż do uratowania, ale potrzebne są dodatkowe negocjacje dwustronne.

W rekomendacjach Davida Shambaugha znalazło się również odniesienie do zwiększenia systematycznej obecności przedstawicieli Stanów Zjednoczonych na wysokim szczeblu w Azji Południowo-Wschodniej. Jego zdaniem sekretarz stanu USA powinien przynajmniej raz na kwartał odbywać podróż w ten region, na wzór dowódcy amerykańskiego dowództwa Indo-Pacyfiku. W tej roli będzie musiał się spełnić Antony Blinken, który jako zastępca sekretarza stanu w trakcie prezydentury Baracka Obamy oraz doradca ds. bezpieczeństwa narodowego wiceprezydenta Joe Bidena mógł zdobyć cenne doświadczenie. Należy w tym miejscu dodać, że Waszyngton powinien przywiązywać większą wagę do rangi swoich delegacji wysyłanych na regionalne szczyty, aby nie popełnić błędów z 2019 roku.

Ostatnią kwestią, na którą zwraca uwagę amerykański sinolog jest zwiększenie stypendiów dla studentów z państw członkowskich ASEAN, co ma polepszyć wizerunek Stanów Zjednoczonych pośród młodego pokolenia. Obecnie w USA studiuje około 45 tys. studentów z tego regionu, przy czym ponad połowę stanowią studenci z Wietnamu. Na drugim miejscu plasuje się Indonezja z nieco ponad 8 tys. studentów. Dla porównania w Chinach studiuje co najmniej drugie tyle studentów z Azji Południowo-Wschodniej co w Stanach Zjednoczonych i taka właśnie liczba jest w zasięgu Waszyngtonu po przygotowaniu odpowiednich warunków stypendialnych.

Wszystkie wyżej wymienione działania mają być swego rodzaju reakcją na działania chińskie, choć jak twierdzi Shambaugh istnieją pewne podobieństwa w tej rywalizacji do “zimnej wojny”, to zachodzą także znaczące różnice. Po pierwsze, w przeciwieństwie do ZSRR, Chiny są zintegrowane z międzynarodowym systemem instytucjonalnym i prowadzą wielowymiarową politykę zagraniczną. Ponadto nie można odmówić Pekinowi ogromnego sukcesu ekonomicznego na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, co zapewniło Chinom duże wpływy na arenie międzynarodowej. Dodatkowo Chiny konkurują ze Stanami Zjednoczonymi pod względem rozwoju technologicznego nie tylko w obszarze zbrojeniowym, ale w wielu różnych sektorach cywilnych od sztucznej inteligencji, przez zaawansowane systemy inteligentnych miast aż po piątą generację szybkiego Internetu.

Zdaniem amerykańskiego specjalisty mamy obecnie do czynienia z kompleksową konkurencją pomiędzy tymi dwoma mocarstwami na wielu różnych płaszczyznach, która wciąż ma formę „łagodnej rywalizacji (soft rivalry)”, co nie zmienia faktu, że może się przerodzić w „twardą rywalizację (hard rivalry)”. W swojej najnowszej książce sinolog wyjaśnia, że poprzez „twardą rywalizację” ma na myśli bardzo reaktywną konkurencję na kształt zimnowojennych realiów, czyli opartej na zasadzie „oko za oko” (geostrategiczna rywalizacja o sumie zerowej). Tymczasem autor porównuje obecną formę interakcji pomiędzy tymi dwoma mocarstwami do „walki z cieniem (shadow-boxing)”, gdzie działania Pekinu i Waszyngtonu są niezależne od siebie, niemniej jednak obie strony uważnie obserwują podejmowane przez siebie kroki i odpowiednio dostosowują swoją politykę do zmieniających się warunków. Oba mocarstwa dysponują różnym zestawem narzędzi, które używają do osiągnięcia swoich celów w polityce zagranicznej. Podczas gdy Chiny w głównej mierze opierają się na instrumentach ekonomicznych to Stany Zjednoczone wciąż polegają na swoim potencjale militarnym. Ta dychotomia jest wyraźnie widoczna w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie państwa regionu są uzależnione od współpracy ekonomicznej z Chinami, natomiast w kwestiach związanych z bezpieczeństwem polegają najczęściej na współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.

David Shambaugh podkreśla także ważną rolę tzw. „średnich mocarstw (middle powers)” w tej rywalizacji, takich jak Japonia, Indie, ale również Unia Europejska czy ASEAN, które mogą stanowić doskonałą przeciwwagę dla rywalizacji na linii Waszyngton-Pekin, tworząc tym samym alternatywę dla państw ASEAN, które nie chcą opowiadać się po którejkolwiek ze stron. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że według jego prognoz największym zwycięzcą tej walki mocarstw mogą być państwa ASEAN, które przy zręcznym balansowaniu będą mogły czerpać korzyści ze współpracy z Chinami i Stanami Zjednoczonymi jednocześnie, zachowując przy tym bezpieczny dystans od każdego z nich. Jednak, żeby to było możliwe Waszyngton będzie musiał odbudować swój wizerunek w regionie i zwiększyć potencjał do balansowania wpływów Pekinu. Paradoksalnie to właśnie Chiny mogą się przyczynić do ułatwienia tego zadania Stanom Zjednoczonym, ponieważ niekontrolowany wzrost asertywnej polityki w Azji Południowo-Wschodniej może coraz mocniej wpychać kolejne państwa w ramiona Wujka Sam’a.

Reasumując, głównym celem zaleceń Shambaugha jest utrwalenie wizerunku Stanów Zjednoczonych jako państwa przewidywalnego, którego obecność w Azji Południowo-Wschodniej jest stała bez względu na to, kto sprawuje władzę. To nieprzewidywalna i pełna sprzeczności polityka Donalda Trumpa w dużej mierze spowodowała zacieśnianie relacji państw ASEAN z Pekinem. Chińska obecność w regionie jest pewna z uwagi na uwarunkowania geograficzne, a co za tym idzie rządy państw Azji Południowo-Wschodniej muszą utrzymywać z Pekinem dobre relacje.

W omówioną narrację dobrze wpisuje się proponowana przez Joe Bidena polityka. Z jednej strony “obniży temperaturę” sporu z Chinami poprzez rozwój współpracy w takich obszarach jak zmiany klimatyczne, opieka zdrowotna i przeciwdziałanie pandemii oraz rozprzestrzenianiu broni nuklearnej z drugiej zajmie twarde stanowisko w sprawach dotyczących ochrony własności intelektualnej, działalności, szpiegowskiej, czy ochrony praw człowieka.