Postawione w ogniu krytyki ministerstwo tłumaczy, że z perspektywy Berlina flagi stanowią godło państwowe. W tym przypadku godło narodowe jest zastrzeżone dla Chińskiej Republiki Ludowej, co jest zgodnie z prowadzoną w Niemczech „polityką jednych Chin”, nieuznającą Tajwanu za suwerenne państwo. Jednak krytycy wskazują, że usunięcie sztandaru ze strony www MSZ to „wywieszenie białej flagi” przez Niemców względem ChRL.
Cała sprawa zaczęła się w połowie lipca, gdy dyplomata tajwański w Hongkongu zdecydował się opuścić ten Specjalny Region Autonomiczny. Tajwański rząd stwierdził, że Kao Ming-tsun, szef Biura Gospodarczego i Kultury w Tajpej i wysoki przedstawiciel w Hongkongu, został do tego zmuszony z powodu „niepotrzebnych przeszkód politycznych”. Tajwańskie media podały, że Kao odmówił podpisania prochińskiego oświadczenia, kiedy chciał przedłużyć swoją wizę pracowniczą. Oświadczeniem tym miał bowiem potwierdzić stanowisko Pekinu, że Tajwan jest częścią „jednych Chin”. Zapytany o tę sprawę premier Su Tseng-chang powiedział, że reakcja Kao wynikała z faktu, że Tajwan jest niezależnym krajem, który „będzie stanowczo bronić swojej suwerenności”, a rząd w Tajpej uznał, że wprowadzone pod koniec czerwca br. w Hongkongu kontrowersyjne prawo o bezpieczeństwie państwowym umożliwi prowadzenie „dyplomacji zakładników” przez Państwo Środka. Rząd Tajwanu wzywa więc inne kraje do zjednoczenia się przeciwko „autokratycznej” ekspansji Chin.
Ale Niemcy oficjalnie podzielają stanowisko Chin w tej sprawie, stąd decyzja ws. usunięcia tajwańskiego symbolu ze strony internetowej. Domniemuje się więc, że mimo wzniosłych słów o poszanowaniu godności ludzkiej oraz wolności i suwerenności państw, strategią RFN wobec Chin kieruje wyłącznie polityczna kalkulacja, a kanclerz Merkel i minister gospodarki Peter Altmaier nadal są przywiązani do myślenia o „zmianie poprzez handel”, które sprawdzało się na przełomie XX i XXI wieku, ale nie przystaje do realiów drugiej dekady tego stulecia.
Istnieje zresztą wiele przykładów nierównego traktowania Tajwanu – jego demokratycznie legitymizowani najwyżsi przedstawiciele nie mogą wjechać na terytorium UE, a jego przedstawiciel w Berlinie nie może spotkać się z ministrem spraw zagranicznych. Strona niemiecka nie wystosowała także żadnych gratulacji w związku z ponownym wyborem prezydent Tsai Ing-wen w styczniu 2020 roku. Wcześniej powodowało to raczej niewielkie zainteresowanie mediów i społeczeństwa, ale ujawnione w połowie lipca usunięcie flagi Tajwanu ze strony internetowej MSZ spowodowało ogromną falę krytyki reprezentowanego przez rządzących koniunkturalizmu. Internauci nie pozostawili na gabinecie kanclerz Merkel suchej nitki podkreślając, że Niemcy są „tytanem o mysim sercu”.
Nie mniej ostrzy w komentarzach są politycy opozycji – w szczególności liderująca tu Partia Zielonych natychmiast zażądała informacji w kwestii Tajwanu. Posłanka Zielonych i jednocześnie rzeczniczka praw człowieka tego ugrupowania, Margarete Bause, wysłała pisemne pytanie do rządu federalnego i szefa dyplomacji Heiko Maasa. W swoim liście Bause poprosiła o wyjaśnienie przyczyn usunięcia flagi Tajwanu ze strony www i podania „szczegółowej treści i terminu podjęcia decyzji”. Temat ten drążył także Reinhard Bütikofer, członek Partii Zielonych, europarlamentarzysta i ekspert ds. Chin. Bütikofer opisał na Twitterze swoje spotkanie z Heiko Maasem w połowie lipca br., gdy zapytał go o potwierdzenie obecnego stanowiska UE ws. ewentualnego zjednoczenia Tajwanu z Chinami kontynentalnymi. Jednak Maas uniknął odpowiedzi twierdząc, że to nie jest problem dla dającej się przewidzieć przyszłości, i że „są pilniejsze kwestie”.
Relacje Niemiec z umacniającymi się gospodarczo Chinami od dawna są przedmiotem dyskusji. Ostatnio ze względu na alarmującą sytuację w demokratycznym Hongkongu, co łączy się także z kwestiami tajwańskimi. Sama Angela Merkel mówiła podczas niedawnego spotkania z premierem Włoch Giuseppe Conte, że sytuacja w Specjalnym Regionie Autonomicznym rozwija się „niepokojąco”, wbrew stosowanej dotąd zasadzie: jeden kraj, dwa systemy. Szefowa rządu zapewniła jednak premiera Conte, że z Chinami nadal „trzeba rozmawiać”, a sprawa Hongkongu nie powinna dzielić świata na obóz pro- i antychiński.
Opinię Merkel szybko skomentowała posłanka Bause: „Rząd federalny bardzo nieśmiało podchodzi do Tajwanu, żeby nie denerwować Chin. Biorąc pod uwagę agresję przeciwko Hongkongowi i groźne gesty wobec Tajwanu, to stanowisko jest lekceważące”. Jednak Bause obawia się, że ta polityka jest bardzo krótkowzroczna, bo „następna agresja może być skierowana na Tajwan”.
Niemieccy parlamentarzyści doskonale wiedzą, że ChRL jest niezmiernie wrażliwa jeśli chodzi o kwestie tajwańskie, i że ma to przełożenie także na relacje pomiędzy Pekinem a Berlinem. Gdy w grudniu 2019 roku Komisja Petycji Bundestagu omawiała sprawę Tajwanu, Petra Sigmund, szefowa wydziału ds. Azji w MSZ, podkreślała oficjalną linię rządu, która mówi że Tajwan jest „partnerem wartości”, i że z politykami w Tajpej współpracuje się „znakomicie” – ale wyłącznie poniżej progu stosunków dyplomatycznych. Sigmund mówiła wówczas, że odejście od polityki jednych Chin „poważnie zaszkodziłoby stosunkom niemiecko-chińskim, a to nie leży w naszym interesie”.
Faktycznie Niemcy nie utrzymują stosunków dyplomatycznych z Tajwanem, ale współpraca obu tych podmiotów jest bardzo ożywiona. Niemieckie interesy na wyspie reprezentuje Niemiecki Instytut w Tajpej. Poza nim działają także Instytut Goethego, Niemieckie Biuro Gospodarcze wspierane przez Niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową, biuro Germany Trade and Invest oraz Niemieckie Biuro Wymiany Akademickiej (DAAD). W ramach Szkoły Europejskiej w stolicy działa także, wspólnie z sekcją francuską i brytyjską, sekcja niemiecka. Tymczasem Tajwan ma swoje nieoficjalne przedstawicielstwa: w Berlinie, Frankfurcie, Hamburgu oraz Monachium, natomiast w dawnej stolicy RFN – Bonn, aktywnie działa tajwański urzędnik naukowy.
Obecnie Tajwan jest piątym najważniejszym partnerem handlowym Niemiec w Azji, natomiast RFN jest najważniejszym partnerem handlowym Tajwanu w Unii Europejskiej. Około 250 niemieckich firm ma siedzibę na Tajwanie i działa w prawie wszystkich branżach. Współpracę ułatwiają bilateralne umowy – przede wszystkim porozumienie o unikaniu podwójnego opodatkowania i zwalczania oszustw celnych oraz dokument o współpracy w zakresie badań nad ogniwami akumulatorowymi. Zresztą kwestie transformacji energetycznej stanowią główną oś relacji, zarówno w zakresie biznesu, jak i prowadzonych badań.
Stosunki dwustronne są jednocześnie bardzo zróżnicowane w dziedzinie nauki. Około 2.000 Tajwańczyków studiuje w Niemczech, ponad 1.000 niemieckich studentów przebywa na Tajwanie. Istnieje ponad 200 partnerstw między uniwersytetami i instytucjami badawczymi, a w 2015 roku podpisano dwustronną umowę o pogłębieniu współpracy w dziedzinie edukacji.
Relacje międzyludzkie na niższym szczeblu działają więc znakomicie. Ewidentnie Niemcy, będący mistrzami „cichej dyplomacji”, realizują swoje interesy bez konieczności denerwowania Państwa Środka.