Najnowsze dane Instytutu Niemieckiej Gospodarki wskazują jasno, że inwestorzy z Dalekiego Wschodu są szczególnie zainteresowani firmami z kluczowych branż, w tym z branży inżynierii mechanicznej, motoryzacyjnej, chemicznej, farmaceutycznej, zdrowia, informacji, komunikacji i elektrotechniki. Jak wynika z raportu Instytutu, szczególnie znaczące inwestycje chińskie obejmują, obok wspominanego już producenta robotów Kuka (95% chińskich udziałów), także producenta samochodów Daimler (5% udziałów), producenta maszyn Dürr (Chińczycy przejęli całkowicie dział czyszczenia silników), producenta oświetlenia Osram (przejęcie działu oświetlenia) i producenta maszyn precyzyjnych Heidelberger Druck (8,5% akcji). Istnieje również wiele średnich firm, takich jak Ballard Power (producent ogniw paliwowych), Biotest (producent leków bioterapeutycznych), Manz (firma produkująca sprzęt high-tech), Tom Tailor (producent odzieży) czy Kion (producent sprzętu do transportu bliskiego/intralogistyki), gdzie inwestorzy z ChRL posiadają udziały częściowe lub większościowe.
Latami przełomowymi dla chińskich inwestycji w Niemczech były 2016 i 2017 rok, gdy dokonano największych zakupów – łącznie 44 przejęcia udziałów za przeszło 11 mld euro w 2016 roku, oraz 40 przejęć za ponad 12 mld euro w kolejnym roku. Począwszy od 2018 roku tempo zaczęło jednak wyraźnie spadać – głównie dzięki wprowadzeniu przez rząd kanclerz Merkel mechanizmów screeningu wobec planowanych inwestycji zagranicznych, zwłaszcza tych spoza Europy (w roku 2018 nastąpiły 33 chińskie przejęcia udziałów za kwotę niespełna 9 mld euro). W 2019 roku wolumen transakcji chińskich inwestycji w Niemczech był natomiast o ponad 85% mniejszy w porównaniu z rokiem poprzednim. Ten ostry spadek (łącznie 25 inwestycji za niecałe 1,3 mld euro) był pokłosiem przyjętych w grudniu 2018 roku nowych, bardziej restrykcyjnych zasad dotyczących mechanizmu screeningu, i wprowadzenia możliwości nawet zablokowania zakupów udziałów w niemieckich firmach, w celu powstrzymania niechcianych przejęć przez (głównie) chińskich inwestorów w strategicznych obszarach. Obecnie postępują prace nad dalszym zacieśnianiem przepisów. Ponadto na poziomie wspólnotowym ramy dotyczące bezpośrednich inwestycji zagranicznych zostały określone w 2019 roku rozporządzeniem UE.
Przyglądając się dotychczasowym inwestycjom chińskich przedsiębiorstw w RFN można stwierdzić, że Chińczycy odnoszą więcej porażek, niż sukcesów. Dobitnie pokazuje to przykład Kuki, której udziały – od momentu przejęcia przez koncern Midea – straciły na wartości ponad 75%. To dość jasny sygnał: przedsiębiorcy nie mają zaufania do chińskich inwestorów. Podobnie sprawa miała się z przejęciem udziałów w Deutsche Banku, którego akcje zostały później odsprzedane przez HNA Group ze znaczną stratą. Rynek niemiecki jest dla firm z Państwa Środka wymagający, a oczekiwania stawiane przez polityków i biznes bardzo trudne. Najnowsze badania wskazują więc, że przedsiębiorcy z Chin są bardziej zainteresowani inwestycjami w Skandynawii (przede wszystkim w Finlandii i Szwecji) lub w Wielkiej Brytanii.
Ten trend potwierdzają także dane przedstawione ostatnio przez federalną agencję rozwoju biznesu Germany Trade & Invest (GTAI). W raporcie wskazuje się, że zaangażowanie gospodarcze Chińskiej Republiki Ludowej w Niemczech stale maleje – po raz pierwszy od 10 lat „azjatyckie supermocarstwo” nie należy już do trzech najważniejszych inwestorów zagranicznych w Niemczech. Spośród wszystkich 1,851 nowych inwestycji dokonanych nad Renem w ubiegłym roku, jedynie 154 to były chińskie FDI (w 2016 roku było ich 281). Liderem w rankingu bezpośrednich inwestycji zagranicznych w RFN są Stany Zjednoczone (302 projekty), a następnie Wielka Brytania (185) i Szwajcaria (184). Zdaniem dyrektora zarządzającego GTAI, Roberta Hermanna, powodem sukcesu Amerykanów jest wprowadzona przez Donalda Trumpa reforma podatkowa zmniejszająca podatki od osób prawnych, co automatycznie powiększa ich zyski i pozwala na rozszerzanie międzynarodowych inwestycji oraz rozwijanie działalności.
Odnosząc się do przyczyn malejącego zaangażowania Pekinu Hermann wskazuje, że „chiński rząd coraz mocniej reguluje eksport kapitału i coraz bardziej zwraca uwagę na fakt, aby inwestować we własnym kraju”, a powodem tego jest m.in. spór handlowy z USA. Mimo wszystko Chiny nadal inwestują dużo pieniędzy w badania, rozwój i produkcję w Niemczech, przede wszystkich w sektor teleinformatyczny, budowy maszyn, usług korporacyjnych i finansowych, oraz samochodowy. Obszar ten stanowi przeszło jedną czwartą chińskich inwestycji. Można przypuszczać, że skala ta zwiększy się wraz z zakończeniem budowy dwóch ultranowoczesnych fabryk – jednej, budowanej aktualnie przez producenta samochodów Geely w Hesji, oraz drugiej budowanej przez producenta akumulatorów Catl w Turyngii.
Niemieccy ekonomiści martwią się jednak, że z powodu globalnej recesji spowodowanej pandemią, nastąpi znaczny spadek FDI. GTAI już teraz wskazuje, że popyt na nowe inwestycje spadł w I kwartale 2020 roku o 17%. Z tego względu federalny minister gospodarki Peter Altmaier apeluje o „stworzenie nowych warunków ramowych poprzez reformy strukturalne, abyśmy mogli szybko wrócić do fazy ożywienia. Będzie to atrakcyjne także dla inwestycji zagranicznych, które są bardzo mile widziane w naszym kraju”.
Można jednak zakładać, że akurat inwestycjom chińskim Niemcy będą się przyglądać bardzo krytycznym okiem. I choć jest prawdopodobne, że koncerny z Państwa Środka będą wyszukiwać słabszych graczy na rynku, by dokonać atrakcyjnych przejęć, wprowadzone w ostatnich czasach zaostrzone regulacje na szczeblu krajowym i unijnym umożliwią relatywnie łatwą kontrolę inwestycji. Wszystko zgodnie ze znaną zasadą, że zaufanie jest dobre, ale kontrola lepsza.