Republika Federalna Niemiec postrzega tę nową rolę Chin jako ogromne wyzwanie, ale jednocześnie możliwość wspierania globalnej koniunktury. Warunkiem tego jest zwracanie przez ChRL uwagi na stabilność i zadłużenie innych krajów w swoich działaniach zagranicznych, na przykład w Afryce. Dostrzegając tę wzrastającą pozycję Chin w obszarach zarezerwowanych dotąd głównie dla partnerów transatlantyckich (USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Unii Europejskiej), Niemcy lobbują więc coraz częściej na ich rzecz w sprawach międzynarodowych, postrzegając je nie tylko pragmatycznie jako kluczowego kontrahenta handlowego, ale także jako partnera politycznego. Już w 2015 r. Berlin zwracał uwagę, że to właśnie Chiny w decydujący sposób przyczynią się do sukcesu lub porażki przyjętej w tym czasie na forum ONZ „Agendy na rzecz zrównoważonego rozwoju”, która zawiera 17 celów rozwojowych związanych z ograniczaniem ubóstwa oraz rozwojem gospodarczym, ekologicznym i społecznym na świecie, które określono jako niezbędne do osiągnięcia w 2030 r.
Na tym tle zresztą Federalne Ministerstwo Współpracy Gospodarczej zawarło już w 2010 r. strategiczne partnerstwo na rzecz rozwoju z chińskim Ministerstwem Handlu. W 2016 r. uzgodniono utworzenie niemiecko-chińskiego Centrum Zrównoważonego Rozwoju, które zostało oficjalnie otwarte w Pekinie w maju 2017 r. przez ministrów Gerda Müllera i Zhong Shana. Na przestrzeni ostatnich kilku lat centrum stało się istotną platformą współpracy dwustronnej, umożliwiającej wymianę know-how, technologii, oraz opracowywanie wspólnych standardów dla zrównoważonego biznesu, także z państwami trzecimi.
Jednocześnie inicjatywy podejmowane przez Centrum nie wyczerpują katalogu możliwości współpracy z Chinami. Najnowszym pomysłem jest powołanie „China-Brücke“ („China-Bridge”), będącej siecią łączącą najważniejszych przedsiębiorców i naukowców niemieckich współpracujących z Państwem Środka. Idea nie jest nowatorska, bowiem wzorem dla „China- Brücke” jest „Atlantik- Brücke” („Atlantic-Bridge”) – pierwsze prywatne stowarzyszenie typu non-profit założone w Hamburgu w 1952 r. jako projekt promujący porozumienie i współpracę pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Zachodnimi Niemcami. Przez lata istnienia stowarzyszenie ugruntowało swoją markę jako istotnego filaru dla budowy kooperacji politycznej i gospodarczej pomiędzy Waszyngtonem a Bonn, potem Berlinem, poprzez kształcenie obecnych i przyszłych liderów biznesu i spraw światowych.
Podobny, choć nie identyczny wzorzec władze Niemiec chcą teraz zastosować w relacjach z ChRL. Pomysł porównywalnego mostu został przedstawiony na początku br. przez polityka bawarskiej CSU, Hansa-Petera Friedricha – wieloletniego parlamentarzysty, byłego szefa niemieckiego MSW (2011-2013), byłego ministra rolnictwa i polityki żywnościowej (2013-2014), a obecnie wiceprzewodniczącego Bundestagu.
Polityk podkreśla, że idea stworzenia takiej platformy zrodziła się w ubiegłym roku, podczas jednej z jego oficjalnych podróży do Chin. W rozmowie z prasą Friedrich wyznał: „Podróżuję po tym kraju od 20 lat i stwierdziłem, że nadszedł czas, abyśmy zgromadzili wiedzę i doświadczenie niemieckich naukowców, przedsiębiorców i polityków na temat Chin i stworzyli nową platformę wymiany pomysłów”. Koncepcja zyskała już szeroki rozgłos, bowiem do grona współpracowników Friedrich zaprosił przedstawicieli najważniejszych niemieckich spółek (m.in. informatycznego giganta SAP) oraz sektora naukowego (w tym szefa Sino German Hi Tech Park Holding w Heidelbergu). Głównym celem jest rozszerzenie kontaktów niemieckiej gospodarki z firmami z ChRL poprzez „połączenie ogromnej wiedzy i doświadczenia niemieckich ekspertów na temat Chin”. Zdaniem Friedricha: „Chiny będą jedną z globalnych potęg twórczych tego wieku, więc Niemcy potrzebują dialogu prowadzonego przez biznes, politykę i społeczeństwo obywatelskie dla obustronnego rozwoju”.
Koncepcję aktywnie popiera Johannes Pflug, od 2015 r. doradca ds. Chin w ratuszu Duisburga, który reprezentuje interesy miasta i największego w Europie portu kontenerowego Duisport podczas oficjalnych kontaktów z Chińską Republiką Ludową. Pflug podkreśla, że mimo niespełna 50 lat utrzymywania relacji politycznych pomiędzy RFN a ChRL i szerokiej współpracy gospodarczej, nadal „nie ma wystarczających informacji na temat Chin i wiedzy na temat różnic w mentalności wśród niemieckich przedsiębiorców” – „China-Brücke” ma więc wypełniać tę lukę.
Dla twórców tej inicjatywy jest jasne, że obecna sytuacja międzynarodowa, w tym (zmniejszający się w ostatnich dniach) spór handlowy pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem, trwające od miesięcy protesty w Hongkongu oraz informacje płynące z Xinjiangu, nie ułatwiają bilateralnego dialogu. Niemniej dla strony niemieckiej, przyzwyczajonej do stosowania taktyki tzw. cichej dyplomacji, zdarzenia te powinny pozostać niejako na marginesie współpracy dwustronnej postrzeganej w perspektywie długoterminowej. Hans-Peter Friedrich wskazuje, że w jego projekcie „nie chodzi o kwestie codziennej polityki, ale o stworzenie jak największej liczby kanałów komunikacji między obywatelami i instytucjami z naszych dwóch krajów”. Służyć temu ma utrzymanie niezależności tej instytucji od władz KPCh. „China-Brücke” ma być utrzymywana wyłącznie ze składek członkowskich firm niemieckich, a zarząd odrzuca oskarżenia iż będzie lobbować za sprawami chińskimi i przestrzegać agendy działań przysłanej z Pekinu. Sprawą dyskusyjną pozostaje, czy faktycznie chińska ambasada w Niemczech nie będzie starała się wpływać na podejmowane decyzje, choćby poprzez wykorzystanie do tego celu działających w RFN organizacji pozarządowych.
W szczególności kwestia finansowania przedsięwzięcia może mieć decydujące znaczenie dla tego, czy „China-Brücke” będzie w praktyce mógł zająć miejsce obok tak ważnych aktorów niepaństwowych kreujących relacje niemiecko-chińskie, jak Merics, Chińska Izba Handlowa w Niemczech czy Komitet Azji i Pacyfiku. „Zakres naszej działalności zależeć będzie oczywiście od stopnia, w jakim otrzymamy wsparcie finansowe, na przykład od korporacji handlowych. Jednak darowizny od chińskich spółek państwowych są wykluczone”, podkreśla wymownie Friedrich.
Wydaje się, że pomysł wiceprzewodniczącego Bundestagu przychodzi w idealnym momencie. Głównie z tego względu, że polityka i biznes w RFN na nowo definiują relacje z partnerami i „strategicznymi rywalami” Chin. Faktycznie debata o Chinach w Niemczech rzadko bywała tak gorąca jak obecnie – zamieszki w Hongkongu, sytuacja Ujgurów czy żądanie USA, aby wykluczyć chińskiego dostawcę sieci Huawei z sieci mobilnej 5G, stworzyły klimat, w którym występuje więcej przeszkód dla wzajemnej współpracy niż ułatwień. Jednakże niemieckie koła polityczne i gospodarcze coraz częściej zaczynają dostrzegać nie tyle potrzebę, co wręcz konieczność budowania trwałej sieci kontaktów z Chińczykami. Bez guanxi – dobrych interakcji oraz relacyjnej sieci powiązań międzyludzkich – zwiększanie niemieckich inwestycji w Państwie Środka, gdzie przecież nie tylko Niemcy poszukują kontrahentów, rynków zbytu i możliwości inwestowania, będzie praktycznie niemożliwe. Ciekawe, że zaczyna się także zwracać uwagę na kompetencje i doświadczenie kół naukowych – ten model etatystycznej, trójstronnej współpracy polityka-biznes-akademia (model tzw. potrójnej helisy) wydaje się być doskonałym szablonem dla kooperacji także w relacjach międzynarodowych.