Zgodnie z oświadczeniem przewodniczącego, będącym zwieńczeniem szczytu, umowa w sprawie RCEP powinna zostać podpisana w 2020 roku. Według rzeczniczki tajskiego rządu – Narumon Pinyosinwat, ostateczne zawarcie umowy powinno nastąpić nawet przed lutym przyszłego roku. Przyspieszenie prac nad RCEP jest najprawdopodobniej spowodowane wojną handlową między Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Część państw Azji Południowo-Wschodniej mogło mówić o chwilowych korzyściach dla swojej gospodarki, wynikających z konfliktu między mocarstwami, ale w ogólnym rozrachunku państwa regionu odnotowują najniższy wzrost gospodarczy od pięciu lat. Najbardziej sceptycznie do całej inicjatywy podchodzą Indie, o czym świadczy fakt, że premier Narendra Modi w swoim przemówieniu wygłoszonym do liderów państw ASEAN ani razu nie wspomniał o rozmowach dotyczących RCEP, natomiast chętnie odnosił się do bezpośredniej współpracy handlowej z ASEAN. Wszystko wskazuje na to, że rząd w Nowym Delhi obawia się napływu dużych ilości towarów z Chin, co może zaszkodzić lokalnym przedsiębiorstwom. Spekuluje się na temat możliwości kontynuacji negocjacji bez udziału Indii, jeżeli opór tego państwa będzie opóźniał prace nad ostateczną wersją umowy. Scenariusz ten jest jednak mało prawdopodobny, ponieważ państwa ASEAN zdają sobie sprawę z tego, że Indie będą pełnić w RCEP rolę przeciwwagi dla Chin, nie dopuszczając tym samym do totalnej dominacji Pekinu.
Niewątpliwie dużym zaskoczeniem był skład amerykańskiej delegacji na szczycie w Bangkoku. Zamiast prezydenta Trumpa albo wiceprezydenta Pence’a, Stany Zjednoczone były reprezentowane przez sekretarza handlu – Wilbur Ross, a także doradcę do spraw bezpieczeństwa w Białym Domu – Robert O’Briena. Donald Trump drugi rok z rzędu nie pojawił się na tym wydarzeniu (tylko w 2017 roku wziął udział w szczycie ASEAN-USA na Filipinach), a ranga tegorocznej delegacji była najniższa od 2011 roku, kiedy prezydent Barack Obama rozpoczął „zwrot ku Azji”, w ramach którego wyraźnie podniósł rangę amerykańskich przedstawicieli na szczytach ASEAN. W ten sposób został wysłany jasny przekaz, że Azja Południowo-Wschodnia nie odgrywa znaczącej roli w obecnej polityce zagranicznej USA. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać, ponieważ ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich stowarzyszenia podjęli decyzję, że w spotkaniu weźmie udział tylko trzech liderów państw. Dlatego w 7. szczycie ASEAN-USA uczestniczyli premierzy Tajlandii – (państwo pełniące prezydencję w ASEAN), Laosu – Thongloun Sisoulith (państwo koordynujące relacje ASEAN-USA) i Wietnamu – Nguyen Xuan Phuc (państwo przejmujące prezydencję w ASEAN w przyszłym roku). Natomiast pozostałe siedem państw było reprezentowanych przez szefów resortów do spraw zagranicznych. Co prawda Robert O’Brien odczytał na spotkaniu list od prezydenta Trump’a, w którym zaprasza wszystkich liderów ASEAN na osobny szczyt do Waszyngtonu w pierwszym kwartale 2020 roku, ale trudno się oprzeć wrażeniu, iż Stany Zjednoczone swoją postawą popychają państwa Azji Południowo-Wschodniej w kierunku chińskiej strefy wpływów. Tym bardziej, że na szczycie ASEAN był obecny premier ChRL – Li Keqiang. Rozczarowanie było również widoczne po stronie amerykańskiej, gdyż pojawiały się głosy, że obniżenie rangi przedstawicieli państw azjatyckich na 7. szczycie ASEAN-USA miało na celu zawstydzenie, a może nawet upokorzenie prezydenta Stanów Zjednoczonych – Donalda Trump’a.
Na szczycie ASEAN nie mogło oczywiście zabraknąć tematu sporu terytorialnego na Morzu Południowochińskim. Wszystkie strony sporu zadeklarowały gotowość do zakończenia prac nad wiążącym wszystkie strony Kodeksem Postępowania do końca 2021 roku. Li Keqiang zapewnił, że Chiny będą współpracowały z pozostałymi państwami regionu nad osiągnięciem porozumienia satysfakcjonującego wszystkie strony konfliktu. Dodał także, iż pierwsze czytanie wstępnej wersji kodeksu z lipca 2019 roku umożliwiło osiągnięcie wyraźnych postępów w pracach nad kolejną wersją dokumentu. Mimo obiecujących deklaracji ze strony Chin trudno jednak sobie wyobrazić daleko idące kompromisy ze strony Pekinu. Zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę rosnące napięcia na linii Chiny-Wietnam w związku z naruszeniem wyłącznej strefy ekonomicznej Wietnamu przez chiński statek badawczy Haiyang Dizhi 8 na przestrzeni ostatnich miesięcy.