Z drugiej strony, do zacieśniania wielopłaszczyznowych relacji z Chinami, w tym z Huawei dążą Węgry, a zwłaszcza Serbia, której współpraca z Chinami wkroczyła w sferę obronności i bezpieczeństwa. Postawa Węgier – jako członka NATO – stawia pod znakiem zapytania realność wcześniejszych gróźb administracji amerykańskiej, zapowiadającej ograniczenie pomocy wywiadowczej, choć jak zapowiedział przed kilkoma dniami doradca prezydenta Trumpa ds. Chin generał Robert Spalding obecnie w Waszyngtonie następuje „przeklasyfikowanie sojuszników w oparciu o to, jakie zajmują stanowisko w starciu z Chinami”. Spalding przyznaje jednocześnie, że USA nie mają na razie technologicznej i cenowej alternatywy wobec oferty 5G chińskiego koncernu (przynajmniej w zastosowaniu cywilnym). Co więcej – mówi generał – Polska ma w tej sprawie o wiele mniej do stracenia pod względem gospodarczym niż Niemcy i Francja, których gospodarki i kapitał są ściślej powiązane z Chinami. Choć najwyraźniej nie biorąc pod uwagę znaczenie faktu, że polska gospodarka jest uzależniona od kondycji zachodniego sąsiada. Z kolei odnosząc się do warszawskiej deklaracji nt. 5G, ambasador ChRL Liu Guangyuan stawia – jak na dyplomatę – sprawę jasno: „Mamy nadzieję, że strona polska nie zostanie skuszona propozycjami Stanów Zjednoczonych, a potem przez nie wykorzystana”. Dlatego należy wnioskować, że znajdująca się na linii uskoku interesów strategicznych obu mocarstw Polska, mogłaby w tej rywalizacji zająć pozycję licytującego a nie licytowanego.
Drugą ważną linię podziału zaczęły wyznaczać kwestie, które wyraźnie oddaliły od siebie Chiny i Europę Środkową przez dwie dekady transformacji tejże po 1989 roku – przede wszystkim stosunek wobec Tajwanu, Tybetu, Xinjiangu i praw człowieka. Przez kilka lat po ustanowieniu formatu „16+1” („17+1”), te „kontrowersyjne tematy” w relacjach z Chinami omijano przede wszystkim w obawie o narażenie interesów gospodarczych. Jednak zamiast napływu chińskich inwestycji, w Europie Środkowej dominuje głównie rozczarowanie. Tę zmianę doskonale obrazuje postawa czeskiego ministra kultury Lubomira Zaorálka, który we wrześniu skrytykował ambasadora ChRL za kluczenie w sprawie odwołania przez chińskie ministerstwo kultury tournée praskich filharmoników w Chinach, jako retorsji za działania burmistrza Pragi na rzecz odpolitycznienia umowy o partnerstwie miast z Pekinem. Słowa te wybrzmiewają tym mocniej, że to właśnie Zaorálek pełniąc funkcję szefa czeskiego MSZ ogłosił w 2014 roku w Pekinie nowe otwarcie i ekonomizację stosunków dwustronnych. Z kolei ostatnie wzburzenie litewskiego MSZ wywołała ingerencja chińskiej ambasady w przebieg demonstracji zorganizowanych w Wilnie na rzecz solidarności z protestującymi w Hongkongu. W sprzeciw włączył się również mer Wilna Remigijus Šimašius grożąc, że nie wyda pozwolenia na organizację przez ambasadę ChRL obchodów 70-lecia ChRL na ulicach litewskiej stolicy. Oprócz suwerenności terytorialnej do agendy polityki zagranicznej wobec Chin wracają również prawa człowieka: w lipcu Litwa wraz z Estonią i Łotwą potępiła represje wobec Ujgurów w liście do komisarza ONZ ds. praw człowieka, w tym samym miesiącu problem ten podjęła również prezydent Słowacji Zuzana Čaputová w rozmowie z szefem chińskiej dyplomacji Wang Yi, a w ubiegłym roku czeski minister spraw Tomáš Petříček w czasie wizyty w Szanghaju, jak i czeska delegacja na forum ONZ. Polska, jak na razie nie podnosi kwestii praw człowieka, natomiast w ONZ zaczęli czynić to Amerykanie.
Wydarzenia te ujmowane w szerszej perspektywie ostatnich miesięcy wskazują, że stosunki dwustronne Europy Środkowej z Chinami, na których co do zasady opiera się formuła „17+1”, będą się dalej komplikować. Oprócz nacisków ze strony Waszyngtonu, jak i zmian na wewnętrznej scenie politycznej takich państw jak Czechy i Litwa, główną przyczyną przewartościowania polityki wobec Pekinu wydaje się być dominujące poczucie niespełnionych oczekiwań związanych z napływem chińskimi inwestycji.